Stołecznych urzędników najwyraźniej niewiele wzrusza. Zastępca burmistrza Rembertowa Józef Melak (62 l.) nie miał żadnych skrupułów, gdy w ubiegłym tygodniu wysyłał do Danuty Szurmak (56 l.) pismo nakazujące opuszczenie pokoju w gimnazjum przy ul. Ziemskiego. Ten sam lokal urząd przydzielił kobiecie, gdy 14 listopada ubiegłego roku w pożarze kamienicy przy Łyszkiewicza, w której spędziła 36 lat, straciła dorobek życia i dach nad głową. W zastępczym pokoju razem z nią umieszczono jej syna, synową i ich dwójkę dzieci, którzy wcześniej mieszkali w klatce obok. - Urzędnicy tłumaczyli, że to chwilowe rozwiązanie i potem dostanę mieszkanie - mówi pani Danuta.
Zobacz: Koszmarna seria pożarów
Niestety, szybko się okazało, że to mrzonki. Danuta Szurmak i jej synowa wystąpiły o mieszkania. W sierpniu jedna i druga otrzymały odpowiedź. Synowa - zapowiedź wydania kluczy do nowego lokalu, pani Danuta - nakaz opuszczenia pokoju przy szkole. - Byłam w szoku. Nie mam przecież gdzie pójść, nie stać mnie na wynajęcie mieszkania - mówi zrozpaczona kobieta. Wystąpiła do urzędu z prośbą o pozwolenie na pozostanie w mieszkaniu. Odpowiedź była odmowna. Co więcej, urząd dawał jej 7 dni na opróżnienie lokalu.
- Byłam też prosić osobiście. Usłyszałam, że mogę się zatrzymać u synowej albo u koleżanki, czyli tak naprawdę obcych osób - mówi kobieta. To samo radzi jej dziś wiceburmistrz Józef Melak, który zapewnia, że urząd zachował się właściwie. - Kilkakrotnie przedłużaliśmy umowę najmu na ten tymczasowy lokal, ale to mieszkanie oświatowe i ma służyć takim celom - mówi Józef Melak. - W tej chwili nie mamy mieszkania dla tej pani - dodaje, nie pozostawiając złudzeń.
- Jestem załamana, odechciało mi się żyć. Pragnę tylko własnego kąta. Idzie zima, a burmistrz chce mnie wyrzucić na bruk - mówi przez łzy pani Danuta.