Reporterzy natychmiast podeszli do ochroniarzy.
- Przepraszam, którędy do gabinetu pani prezydent - zapytali. - Schodami na górę - wyjaśnił ochroniarz.
- A jak przejść do urzędu wojewódzkiego - dopytywali nasi dziennikarze. - Korytarzem cały czas prosto - tłumaczyli ochroniarze.
Nie dość, że nie zauważyli oni atrap pistoletów wystających spod marynarek, to jeszcze grzecznie wskazali potencjalnym "zamachowcom" miejsce, gdzie urzęduje szefowa Ratusza, a także wyjaśnili, którędy uciec z budynku.
To jednak jeszcze nie wszystko. "Uzbrojeni" reporterzy "Super Expressu" bez problemu przechadzali się korytarzami urzędu miasta. Nie zaczepili ich nawet strażnicy miejscy, którzy stali pod gabinetem pani prezydent. Przechodzili pod zamontowanymi na korytarzach kamerami i nikt nie spytał, kim są ani jak weszli do ratusza z bronią.
W latach 2008-2012 prywatne agencje ochroniarskie zgarnęły od miasta w sumie blisko 60 mln zł. Nieco ponad połowę tej kwoty wydały biura Ratusza. Z kolei niespełna 30 mln zł na ochronę przeznaczyły ze swoich budżetów urzędy dzielnic. Tylko czy faktycznie można się czuć tam bezpiecznie?