Władysław Frost nie ukrywa, że ma już dość. Jego firma Sanui w 1995 roku wygrała przetarg na dzierżawę działki przy ul. Naukowej, na której postawić miała budynek mieszkalno-usługowy. Docelowo - centrum rehabilitacyjno-medyczne. Firma dostała warunki zabudowy, pozwolenie na budowę i rozpoczęła prace. W 1999 roku, gdy budynek był w stanie surowym, nakazano wstrzymanie robót, bo wojewoda uchylił pozwolenie na budowę.
>>> Fotoradary dały pracę kolejnym urzędnikom: jest 702 zamiast 106
- Okazało się, że urzędnicy nie powiadomili o inwestycji sąsiadów. Od tamtej pory trwa urzędniczy horror - mówi załamany pan Władysław.
Dowód walki o inwestycję to opasłe segregatory z blisko setką wyroków i decyzji sądów administracyjnych oraz wszystkich instancji nadzoru budowlanego, które na zmianę nakazywały kontynuację prac i zakazywały jej.
Od 2009 roku sprawę komplikuje dodatkowo projekt planu zagospodarowania, który nie tylko nie uwzględnia istniejącego już budynku, ale też dopuszcza niższą i jedynie mieszkaniową zabudowę. Plan jest obecnie konsultowany, a wydawane w zastępstwie planu decyzje o warunkach zabudowy są... zaskarżane przez sąsiadów.
- W obecnym stanie prawnym to nie plan miejscowy uniemożliwia realizację inwestycji, lecz trwający konflikt lokalnej społeczności - twierdzi Bartosz Milczarczyk, rzecznik Ratusza.
- Sprzeciwia się wyłącznie dwóch sąsiadów: Jolanta Piecuch, radna dzielnicy Włochy, i Janusz Pawlina, inspektor Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, którzy wykorzystują swoje funkcje do blokowania inwestycji - ripostuje Frost.
Nie ukrywa, że dziwi go stanowisko miasta. - Mogliby w 15 minut zmienić zapis w planie zagospodarowania, ale zamiast tego świadomie narażają się na straty z tytułu odszkodowań, o które zmuszony jestem walczyć. Prawnicy wyceniają je na 50 mln zł - mówi.