Setki chorych na nowotwory pacjentek z niepokojem patrzy w swoją przyszłość. Instytut Onkologii przy ul. Wawelskiej obiegły złe wieści. Funkcjonujący od 6 lat oddział ginekologiczny będzie zlikwidowany! Miesięcznie leczy się tam około 200 kobiet. Problemu pozornie nie ma, bo wszystkie będą dalej leczone, ale w głównej siedzibie instytutu na Ursynowie. Jednak wśród pacjentek zawrzało. - Jesteśmy przerażone. Na Ursynowie na chemię czeka się miesiącami, tutaj tydzień, może dwa - mówi Barbara Podolska (64 l.), która na Wawelskiej leczy się od roku. - Będziemy tracić tak cenny przy tej chorobie czas, możemy nie doczekać leczenia - dodaje przerażona.
Pacjentki błyskawicznie podjęły protest. Ponad 200 z nich podpisało petycję w obronie oddziału.
Potrzebę reorganizacji dyrekcja tłumaczy nierentownością i zbyt małym wykorzystaniem łóżek na oddziale. Trudno w to uwierzyć, ponieważ od stycznia na oddział przyjęto prawie 900 pacjentek, a przychodnia obsłużyła ich prawie 1,5 tysiąca. Jednak według wyliczeń administracji ponad połowa łóżek stała pusta.
Na pytanie, dlaczego w Warszawie pacjentki tak długo oczekują na przyjęcie na oddziały ginekologiczno-onkologiczne, jeśli na Wawelskiej stoją wolne łóżka, nikt nie chciał udzielić odpowiedzi. - Doktor nie będzie o tym rozmawiał- usłyszeliśmy od sekretarki dr. Grzegorza Nawrockiego, pełnomocnika dyrektora ds. kliniki onkologicznej przy ul. Wawelskiej. Dyrektor Centrum Onkologii na Roentgena prof. Krzysztof Warzocha również milczał w tej sprawie.