Drogowcy zamiast ułatwiać życie zmotoryzowanym warszawiakom, drwią z nich i likwidują miejsca, gdzie jeszcze niedawno można było bez problemu zostawić samochód.
- To jest bez sensu. Najpierw można było gdzieś parkować, nawet namalowano pasy wyznaczające miejsca postojowe, a teraz grodzi się je pachołkami. Tak jest przy ul. Grójeckiej wzdłuż hotelu Sobieski, w Al. Jerozolimskich, przy ul. Marszałkowskiej i ul. Wołoskiej na Mokotowie - irytuje się Wojciech Szeląg. - ZDM wydaje płatne identyfikatory mieszkańcom na miejsca, których po prostu nie ma! - puka się w głowę.
Tylko w tym roku do kasy miejskiej z tego tytułu wpłynęło około 660 tys. zł. A co na to drogowcy? - ZDM stawia słupki tam, gdzie kierowcy na dziko parkują, rozjeżdżają chodniki ciężarówkami i utrudniają pieszym przejście. Poza tym na ul. Grójeckiej wzdłuż hotelu Sobieski nigdy nie było miejsc - z wyjątkiem zatoki bezpośrednio przed wejściem do hotelu. Kierowcy często wjeżdżali pod sam budynek i jeździli po chodniku, przeganiając pieszych - tłumaczy Adam Sobieraj, rzecznik ZDM.