W połowie lipca opisaliśmy bulwersujące odkrycie, którego dokonała rodzina Olejników. W miejscu, gdzie stał mały, dziecięcy pomnik zmarłego w 1955 roku Wojtusia Olejnika, zastali tylko wykarczowany krzaczek bzu (rósł za pomnikiem) i równy teren zasypany piaskiem. Pomnika ani śladu, choć był opłacony do 2030 roku! Rodzina liczyła na wsparcie zarządu cmentarza i pomoc policji, ale nic z tego. Mundurowi, zawiadomieni przez Jacka Olejnika, brata Moniki, błyskawicznie zamknęli sprawę.
- Wobec braku informacji na temat sprawcy czynu postępowanie zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawcy - wyjaśnia nam Marta Sulowska, oficer prasowy policji z Targówka. W nieoficjalnej rozmowie wicedyrektor nekropolii Stanisław Mackiewicz przyznał wprost, że "takie sytuacje się zdarzają". - Nie usłyszałem żadnego "przepraszam, przykro nam" ze strony zarządu cmentarza. I co mam w tej sytuacji zrobić? Skąd mam mieć pewność, czy szczątki Wojtusia są tam pod ziemią nadal, skoro naziemnej części grobu nie ma? - zastanawia się zszokowany sposobem traktowania Jacek Olejnik.
Złożył skargę na działanie policji. Jak podaje policja, w tym roku wpłynęło 7 zawiadomień o zbezczeszczeniu grobów czy kradzieżach płyt z pomników na Bródnie. Wszystkie zostały umorzone z braku sprawcy. Można więc sądzić, że z Cmentarza Bródnowskiego groby będą mogły ginąć dalej! Zarząd nie planuje monitorowania całej nekropolii. Kamery są tylko przy bramach. - To jakiś koszmar! Ja na miejscu tej rodziny walczyłabym w sądzie o odszkodowanie. Nie może być tak, że zarząd cmentarza nie odpowiada za to, co się tu dzieje - mówi zbulwersowana Lucyna Bojarska (60 l.), która na Bródnie odwiedza groby bliskich zmarłych w Powstaniu. O wszelkie wątpliwości chcieliśmy zapytać dyrektora cmentarza ks. prałata Jerzego Gołębiewskiego, ale nie chciał z nami rozmawiać.
Zobacz: Saska Kępa: Tu ciągną elity
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail