Naprawdę to cud, że żyjemy. Gdyby żona się nie obudziła to pewnie dziś byśmy nie rozmawiali -mówi pan Paweł. Pożar wybuchł 21 maja nad ranem w garażu obok domu. Kiedy ogień trawił jego wnętrze i atakował dom, wszyscy smacznie spali. W pewnym momencie na równe nogi zerwała się pani Dorota. - Przebudziłam się i poczułam dym. Wstałam i poszłam sprawdzić co się dzieje. Zobaczyłam, że pali się nasz garaż. Obudziłam męża i dzieci. Zabraliśmy ze sobą najważniejsze rzeczy i wybiegliśmy na zewnątrz - opowiada załamana kobieta. Na miejsce została wezwana straż pożarna. Zanim jednak strażacy dotarli na miejsce, mąż pani Doroty złapał za gaśnicę i próbował walczyć z płomieniami. Niestety ogień był tak duży, że nie dało się go w żaden sposób opanować. Szalejące płomienie zajęły dom państwa Kosiorków, a także garaż sąsiada, w którym stał samochód. Strażacy po przyjeździe na miejsce natychmiast rozpoczęli akcję gaśniczą. Niestety niewiele udało się uratować.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy przed godz. 4 rano. Na miejsce natychmiast skierowaliśmy 8 jednostek. Strażacy zastali w ogniu dwa garaże i dom jednorodzinny. Jeden z budynków uległ też nadpaleniu- informuje kpt. Daniel Kwiatkowski ze straży pożarnej w Wołominie. Obecnie budynek nie nadaje się do zamieszkania. Wszystko jest zniszczone. Ubezpieczyciel przyszedł na oględziny, ale na razie nie ma żadnej decyzji. Rodzina Kosiorków mieszka chwilowo na działce. Ale to tylko tymczasowe lokum. Z pomocą przyszli najbliżsi, sąsiedzi i miasto. - Pomagają wszyscy jak mogą, za co ogromnie dziękujemy z całego serca – mówi Pani Dorota. Znajomi założyli zbiórkę na portalu zrzutka.pl https://zrzutka.pl/pomozmy-dorotce-i-pawlowi-odbudowac-ich-dom Każdy może wesprzeć rodzinę i pomóc im wrócić do normalności.