- Wnioskując o areszt, zwracaliśmy uwagę na fakt, że na wolności mężczyzna, poza mataczeniem, może znów dopuszczać się podobnych czynów - i sąd się z tym zgodził - wyjaśnia Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Mieszkańcy stolicy odetchnęli z ulgą, bo Jacek T. to groźny piroman, który mógł podpalić już w sumie ponad 20 samochodów. W styczniu wyszedł na wolność, a w weekend znów zaczął podpalać.
Z niedzieli na poniedziałek wpadł na przystanku autobusowym przy ul. Marszałkowskiej, 20 minut po tym, jak po pijaku po raz kolejny podłożył ogień pod auta zaparkowane przy ul. Oleandrów. - Miał dwa promile alkoholu we krwi - tłumaczy asp. Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji. Mimo że przeciwko niemu toczą się już dwie inne sprawy o podpalenia, chłopak nadal gra niewinnego i do niczego się nie przyznaje. Jacek T. ma teraz zostać przewieziony do aresztu. Przysługuje mu jeszcze prawo do wniesienia w ciągu 7 dni zażalenia na decyzję.