Warszawa. Zabił i poćwiartował teścia. Teraz może wyjść na wolność
Zbrodnia, która rozegrała się na Tarchominie budzi prawdziwą grozę. 11 sierpnia 2022 r. ok. godz. 23 do mieszkania przy Myśliborskiej przyjechali policjanci. Wezwała ich żona 72-latka, który udał się z wizytą do swojego zięcia. Długo nie wracał, co zaniepokoiło kobietę. Pod drzwiami policjanci zauważyli brunatne smugi. Drzwi nikt nie otwierał, w środku panowała złowroga cisza.
Nagle otworzyły się drzwi do windy. Stanął w nich mężczyzna przed 50-tką. Wyglądał, jak z amerykańskiego horroru. Długie, przetłuszczone włosy opadały mu na ramiona. Jego robocze ubranie było ubrudzone czerwonymi plamami. W rękach trzymał piłę tarczową. Na widok policji stanął jak wryty. - Mężczyzna stwierdził, że źle się czuje. Dodał też, że boi się wejść do swojego mieszkania. Dobrowolnie oddał policjantom nóż, który trzymał w kieszeni. Mundurowi nałożyli mu kajdanki – poinformowała wtedy kom. Paulina Onyszko z białołęckiej policji.
Policjanci po wejściu do mieszkania zobaczyli sceny jak z rzeźni. Na korytarzu leżały potwornie okaleczone zwłoki mężczyzny. Wszędzie było pełno krwi. Obok ciała leżały ręczna piła, toporek i siekiera. Brakowało nóg. Odcięte kończyny kryminalni znaleźli w kontenerze na śmieci przed blokiem. Prokuratura ujawniła później wstrząsające szczegóły tej zbrodni. Według śledczych ciał zwłoki „tym, co miał w domu”. Miał trudności z dalszym kawałkowaniem zwłok, więc postanowił ułatwić sobie zadanie. - Pojechał do marketu, żeby kupić lepszą piłę. Z nią zatrzymali go policjanci – dodała prokurator Skrzeczkowska. Przerażającym jest fakt, że o tak później porze zakupy mógł zrobić jedynie w dużym markecie budowalnym na Białołęce. W ubraniu poplamionym krwią chodził wśród sklepowych regałów i wybierał narzędzie, którym chciał dalej masakrować zwłoki!
48-letni Jarosław R. od razu trafił do aresztu. Jeszcze w sierpniu ub. r. usłyszał zarzut zabójstwa i znieważenia zwłok. I natychmiast pojawiły się wątpliwości co do jego zdrowia psychicznego. Trafił na obserwację psychiatryczną. Specjaliści przez blisko rok sprawdzali, czy w chwili popełniania mordu był poczytalny. Doszli do wniosku, że nie był. - Na początku sierpnia do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga trafił wniosek skierowanie podejrzanego do zamkniętego zakładu psychiatrycznego z uwagi na jego niepoczytalność – powiedziała w rozmowie z „Super Expressem” prok. Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Tym samym „rzeźnik z Myśliborskiej” nie trafi przed oblicze sądu, bo zgodnie z prawem chora psychicznie osoba nie może odpowiadać za czyny, które popełniła. Nawet tak makabryczne, jak to morderstwo.
Jaki los teraz czeka 48-latka? Mężczyzna trafi do zamkniętego oddziału psychiatrycznego. Co około pół roku specjaliści będą wydawali kolejne opinie o jego zdrowiu psychicznym. Okazuje się, że w teorii Jarosław R. może wyjść niebawem na wolność. - Jeśli lekarze wydadzą pozytywną opinię co do jego stanu zdrowia, będzie mógł opuścić szpital – przyznaje w rozmowie z „SE” prok. Skrzeczkowska. I dodaje: - Może też jednak być tak, że jego stan zdrowia nie polepszy się przez następne 20 lat.