Ulica Górczewska, al. Solidarności, Puławska czy Wisłostrada. Tam korki tworzą się przez źle zaprogramowane światła. Na każdym skrzyżowaniu, nawet jadąc z przepisową prędkością, staje się na czerwonym. I od lat wydaje się, że nie ma na to rady. Drogowcy jakby nie słyszeli o zielonej fali! Kilka miesięcy temu wyjątkowo popisali się, robiąc sygnalizację na ul. Modlińskiej na wysokości pętli Żerań. Światła są przy wjeździe do centrum handlowego i przy wyjeździe z pętli. Kiedy na pierwszych zapala się zielone, na następnych od razu łapiemy czerwone. Korki tworzą się tam prawie przez cały dzień. - To, że trzeba co kilkanaście metrów zatrzymywać się na światłach, to jest ogromny problem w stolicy. Tak zwana czerwona fala jest bardzo uciążliwa tu na Modlińskiej, ale takich miejsc jest mnóstwo - przyznaje Robert Szczepański (44 l.).
Zobacz: Bolesław Piecha: Działanie Zembali mało etyczne
To, że źle ustawione sygnalizacje blokują miasto, potwierdza się za każdym razem, gdy z jakiegoś powodu światła na jakiś czas zostają wyłączone. Wtedy zatory znikają! Dlatego nowy szef drogowców powinien na razie odpuścić sobie fanaberie w stylu zwężania ulic i zająć się prawdziwymi problemami miasta. Nam obiecuje, że będzie działał: - Zieloną falą da się na pewno objąć całą Puławską oraz ul. Bitwy Warszawskiej. To, gdzie jeszcze da się usprawnić ruch, będę wiedział po konsultacjach i analizach - mówi Łukasz Puchalski.