WARSZAWA: Kierowcy zrzucą się na PODWYŻKI dla STRAŻNIKÓW MIEJSKICH?

2012-02-17 2:50

Związkowcom ze stołecznej straży miejskiej chyba się w głowach poprzewracało! Ślą do Ratusza niebotyczne żądania i... grożą strajkiem. Chcą, aby każdy strażnik dostał podwyżkę w wysokości tysiąca złotych. To jednak nie wszystko! Uważają, że należy im się darmowy bilet na komunikację miejską oraz zapewnione miejsca pracy dla funkcjonariuszy, którzy nie mogą już pełnić służby na ulicy.

Nikt nie zakłada blokady na koło, nikt nie wciska bileciku za wycieraczkę, na chodnikach nie straszą radiowozy z wycelowanymi w ulicę fotoradarami. Tak może wyglądać strajk stołecznych strażników miejskich. Taka wizja niewątpliwie podoba się warszawiakom, szczególnie kierowcom nękanym przez patole straży.

Dlaczego strażnicy mogą przestać pracować? Chodzi o pieniądze. Średnia płaca to około 2,5 tys. zł brutto. Nic dziwnego, że przy tak niebezpiecznych zadaniach jak wlepianie mandatów czy zakładanie blokad na koła i głodowej pensji funkcjonariusze się buntują. Żądają dodatkowego tysiąca złotych.

Skąd miasto miałoby wziąć takie pieniądze dla armii 1700 strażników? Związkowcy mają gotowe rozwiązanie - z mandatów. Bo tych strażnicy wlepiają coraz więcej. Żądają też darmowych biletów i wakatów w urzędach dla kolegów, którzy nie mogą już pełnić służby na ulicach.

- Podwyżka w wysokości tysiąca złotych, biorąc pod uwagę budżet miasta, jest nierealna - nie owija w bawełnę Bartosz Milczarczyk (31 l.), rzecznik prasowy Ratusza. - Nie widzimy też uzasadnienia dla darmowych przejazdów poza godzinami pracy - dodaje.

A co z wakatami dla strażników, którzy nie mogą już pracować na mieście? - Mogą być zatrudniani na innych stanowiskach w straży, np. w administracji, ale to wewnętrzna sprawa tej formacji - wyjaśnia Milczarczyk.

Co dziwne, sami związkowcy nie mają ochoty rozmawiać o własnych postulatach. - Nie chcę tego komentować - ucina rozmowę Paweł Jabłoński z kierownictwa jednego ze związków.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki