Zaczęło się lato. Coraz więcej osób zagląda więc do lasów i parków. To jednak bardzo ryzykowny relaks.
Zwłaszcza w Kampinoskim Parku Narodowym, Mazowieckim Parku Krajobrazowym, Lesie Kabackim, wąwozach w okolicy Konstancina czy Nadbużańskim Parku Krajobrazowym. A tak naprawdę w każdym dużym skupisku drzew liściastych - lip, dębów i krzewów. Czai się w nich bowiem coraz więcej kleszczy i co gorsza, w tym roku będzie ich prawdziwe zatrzęsienie.
Sanepid przyznaje, że to coraz większy problem dla całego Mazowsza, w tym Warszawy, bo ich ilość w ciągu ostatnich lat mocno się zwiększyła. Dlaczego?
- Ciepła i bardzo wilgotna wiosna to wymarzone warunki dla rozwoju kleszczy - mówi Wiesław Rozbicki (66 l.), rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie. - Kolejny powód to spadek liczby małych ptaków, głównie wróbli, które są już nawet w gniazdach wyjadane przez sroki - dodaje.
Wszystko to sprawia, że przyjemny spacer po lesie skończyć może się naprawdę tragicznie. Wkłuwające się w skórę pajęczaki przenoszą bowiem groźną, bo atakującą wiele narządów boreliozę oraz kleszczowe zapalenie opon mózgowych. Obie choroby mogą doprowadzić nawet do śmierci. Przeciwko tej drugiej można się zaszczepić, jednak to zachorowań na boreliozę jest więcej.
Przed atakiem kleszczy można się ustrzec. Wystarczy mądrze się ubrać, zadbać o długi rękaw, długie spodnie, a na głowę zarzucić chociaż kaptur. Po powrocie z lasu dokładnie wytrzepać ubranie i sprawdzić całe ciało. Zwłaszcza pod pachami, w pachwinach i wszędzie tam, gdzie skóra jest cienka i delikatna, bo takie właśnie miejsca lubią kleszcze. Dwie, trzy godziny później najlepiej przejrzeć skórę jeszcze raz. Jeśli już znajdziemy kleszcza, trzeba wyrwać go zdecydowanym ruchem. Jeśli skóra będzie zaczerwieniona przez dłuższy czas, lepiej od razu iść do lekarza.