O godz. 6.35 pociąg Kolei Mazowieckich jadący do Warszawy odmówił posłuszeństwa na stacji Wesoła. – Zablokowany był jeden tor i ruch odbywał się wahadłowo. Pierwszeństwo miały oczywiście pociągi jadące do Warszawy. Składów kursujących w stronę Mińska wyjechało więc nieco mniej – mówi Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP PLK.
Efekt był taki, że pociągi w obu kierunkach miały ponad godzinę opóźnienia. Zepsuty skład KM usunięto dopiero przed godz. 10. Został odholowany przez inny pociąg na Dworzec Wschodni. Jak zwykle w takich sytuacjach rzadziej jeżdżące pociągi wypełniały się dosłownie po brzegi. Niektórzy musieli czekać przez to na kolejny skład, bo po prostu nie dało się wejść do środka. – Nie dość, że pociąg jest opóźniony, to muszę czekać na kolejny – do tego się nie zmieściłem – żali się Robert Sowa (25 l.), próbujący odjechać w kierunku Otwocka, i dodaje oburzony: – Słyszałem, że wczoraj doszło do groźnego wypadku, ktoś się poślizgnął i wpadł pod stojący pociąg. I co? Nieodśnieżone. To skandal, nawet piaskiem nie posypali! – mówi pasażer.
Patrz też: Utrudnienia, odwołane pociągi - zima i nowy rozkład jazdy pociągów
Zapytaliśmy więc kolejarzy, dlaczego narażają życie i zdrowie pasażerów. – Jak wyjaśnił mi odpowiedzialny m.in. za odśnieżanie peronów Zakład Linii Kolejowych w Warszawie, firma wykonująca na zlecenie zakładu prace związane z odśnieżaniem wystawiła wczoraj w rejonie stacji Warszawa Zachodnia i przyległych przystanków cztery brygady robocze – mówi Krzysztof Łańcucki. – Praca firmy odśnieżającej jest stale nadzorowana, a w przypadku stwierdzenia niewywiązywania się z umowy, na wykonawcę prac nakładane są kary przewidziane w umowie – dodaje.
Niewielkie to pocieszenie, gdy pasażerowie muszą po lodzie podchodzić do pociągów, które są opóźnione i zatłoczone.