Wchodząc do Urzędu Dzielnicy Praga-Północ, można na chwilę zapomnieć o wszechobecnym kryzysie. Długie korytarze zastawione są bowiem pięknymi regałami, a w powietrzu pachnie nowością. Mimo tego, że ostatnia wymiana mebli miała miejsce w 2007 roku, urzędnicy postanowili odświeżyć sobie biura. Na biurka, regały i szafy poszło z dzielnicowego budżetu prawie 50 tysięcy złotych. Najdroższe było biurko burmistrza. - Z tego co słyszeliśmy, kosztowało ponad 7 tysięcy złotych! - mówi pracownik urzędu, który chciałby pozostać anonimowy.
Czy kosztowna wymiana mebli w urzędzie była niezbędną inwestycją?
-Meble zostały zakupione zgodnie z zaleceniami pokontrolnymi BHP ze względu na wysoki stopień ekspolatacji dotychczasowego wyposażenia - twierdzi Barbara Dżugaj, rzecznik urzędu Pragi-Północ - Środki na ten cel pochodziły z oszczędności na wydatkach związanych z funkcjonowaniem naszego urzędu poczynionych w 2011 roku.
W tym samym czasie w szkołach i przedszkolach na terenie dzielnicy panuje nędza. Rodzice muszą przynosić do przedszkoli artykuły papiernicze, a uczniowie szkół nawet papier toaletowy!
Dlatego mieszkańców wzbużyła ta wiadomość. Wiedzą, że w dzielnicy jest w co inwestować.
- Jakim prawem burmistrz chce oszczędzać na dzieciach, a sam będzie siedział przy nowym biurku? - pyta oburzony Jerzy Dobkowski (60 l.), tata Eryka (7 l.) ucznia pierwszej klasy.
Jerzy Dobkowski (60 l.), ojciec ucznia I klasy: "Bezczelność praskich urzędników nie zna granic"
Jak można tak beztrosko wydawać publiczne pieniądze. Wszędzie mówi się o kryzysie i zaciskaniu pasa, a na Pradze- -Północ znajduje się 50 tysięcy na nowe wyposażenie biur. Nikt nie pomyśl ał o wymianie ławek i krzeseł w szkołach. Na pewno są starsze niż meble w urzędzie