Takiego tempa nie spodziewali się nawet sami pomysłodawcy akcji. Warszawska Wspólnota Samorządowa i popierające ją organizacje zebrały od czwartku blisko 20 tys. głosów poparcia pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum, które miałoby pozbawić fotela Hannę Gronkiewicz-Waltz. - To nieprawdopodobna liczba podpisów. Jeśli tempo ich zbierania zostanie utrzymane, to planowane 200 tysięcy zostanie osiągnięte już na półmetku akcji - mówi Piotr Guział (38 l.), burmistrz Ursynowa i lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, która powiedziała "dość" rządom prezydent stolicy.
Nie tylko ona. - Nie podoba się styl rządzenia prezydent Warszawy, a referendum to dobry sposób, żeby sprawdzić, co sądzą o niej warszawiacy - mówi Wojciech Stawowski (55 l.), który złożył podpis pod wnios-
kiem. Pomysł sądu nad Hanną Gronkiewicz-Waltz wsparły już Ruch Palikota, Solidarna Polska oraz Prawo i Sprawiedliwość, które też sprzeciwiają się drakońskim podwyżkom czy chaosowi komunikacyjnemu. Teraz aktywnie włączają się w prowadzenie akcji referendalnej.
WWS, który rozpoczął ją w czwartek, ma w sumie 60 dni na skompletowanie minimum 135 tys. podpisów uprawnionych do głosowania warszawiaków, które otwierają drogę do ogłoszenia referendum. Po przekazaniu ich komisarzowi wyborczemu i weryfikacji w ciągu 30 dni wyznaczony zostanie termin przeprowadzenia głosowania, które powinno odbyć się w ciągu kolejnych 50 dni. Jego ogłoszenie będzie jednak dopiero półmetkiem sukcesu przeciwników prezydent. Do tego, by referendum było prawomocne, trzeba, by wzięło w nim udział 3/5 osób, które wzięły udział w ostatnich wyborach prezydenta Warszawy. Do urn musiałoby więc pójść co najmniej 389 tysięcy osób. Hanna Gronkiewicz-Waltz straciłaby fotel, gdyby zagłosowała za tym większość z nich.