Most Poniatowskiego aż dudnił i drgał, gdy blisko 10 tysięcy biegaczy ruszyło w trasę przez pięć dzielnic miasta - od Starówki po Ursynów. Na trasie witał ich głośny i kolorowy doping. Na metę na Stadionie Narodowym pierwszy wbiegł Yared Shegumu, Polak etiopskiego pochodzenia. Dystans 42 km 195 metrów pokonał z czasem 2.10 godz. Ale dla wielu uczestników maratonu mniej liczył się wynik, a bardziej udział w sportowym święcie.
ZOBACZ: Maraton Warszawski oczyści powietrze w stolicy?! Zobacz wyliczenia
Tymczasem już kilkaset metrów dalej, za barierkami, pasażerowie niezaangażowani w imprezę dostawali furii, gdy na pytanie na przystanku: "Którędy pan dziś jedzie?" kierowca autobusu odpowiadał bezradnie: - Nie wiem. Zależy, jak mnie pokierują.Warszawiacy narzekali na brak informacji na przystankach. Zorientowani byli ci, którzy wcześniej przeanalizowali komunikaty w Internecie. Mimo to pytanie, które słyszeliśmy wczoraj najczęściej, brzmiało: "Czy naprawdę maraton musi blokować całe centrum miasta?!".
ZOBACZ: Gliński i Guział pobiegną w Maratonie Warszawskim
- Tak samo biegłoby się na obrzeżach miasta, co przez centrum - uważa prof. Piotr Gliński (59 l.), przyszły kandydat PiS na prezydenta Warszawy, który po raz pierwszy przebiegł wczoraj tę 42-kilometrową trasę, podobnie jak burmistrz Ursynowa Piotr Guział (38 l.).
- Nogi mi zdrętwiały na 27. kilometrze. Popełniłem chyba wszystkie błędy typowe dla debiutantów. Ale dałem radę! - mówił nam po maratonie prof. Gliński.
Maraton był swoistą niepolityczną rywalizacją między politykami zaangażowanymi w referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy. Obaj Piotrowie G. na co dzień biegają. Na mecie Guział był o pół godziny lepszy.
- Było ciężko, bo biegłem z przeziębieniem. Nieważne, kto wygrał. Jest satysfakcja, że się udało - komentował burmistrz.