Warszawa. Marszałek rozlicza dymka z zegarkiem w ręku

2014-01-17 23:39

Przerwa na papieroska czy kawkę pod ścisłym nadzorem? W urzędzie marszałkowskim - tak. W urzędach miasta i wojewody - po staremu.

W tym roku zmienił się Kodeks pracy, który nie przewiduje zapłaty za przerwę w wykonywaniu obowiązków. A przecież to zwykła praktyka, że ktoś, kto pali, od czasu do czasu wychodzi z biura na papierosa. Urząd marszałkowski postanowił restrykcyjnie podejść do nowych przepisów. Pracownicy podlegli marszałkowi Adamowi Struzikowi (57 l.) muszą zadeklarować, ile czasu w ciągu dnia będą spędzać na paleniu. I określić, czy będą w związku z tym dłużej w pracy, czy... chcą dostać niższą pensję. Urzędnicy głowią się teraz, co lepiej wpisać w deklaracji. Większość wybiera pierwszą wersję lub po prostu rezygnuje z przerw dłuższych niż kwadrans. Według kodeksu 15 minut luzu przysługuje każdemu z 8-godzinnym czasem pracy.

Zobacz też: „Nasze papierosy są zdrowsze!” Reklamy sprzed lat

Żadnych deklaracji nie muszą wypełniać pracownicy warszawskiego Ratusza ani urzędu wojewódzkiego. - Zajmujemy się poważniejszymi sprawami niż deklaracje o paleniu. Nie ma ich, bo każdy przełożony, kierując się zdrowym rozsądkiem, oceni, czy pracownik wykorzystuje zbyt długo czas pracy na paleniu, czy mimo nałogu dobrze wypełnia obowiązki - mówi nam rzecznik wojewody Ivetta Biały.

Z podobnego założenia wyszła też prezydent Warszawy. Urzędnicy miasta nie muszą opowiadać się na piśmie, co robią w czasie wolnym. Jeśli przekroczą kwadrans przerwy, odpracują to. Ale nikt i tak liczyć im minut z zegarkiem w ręce nie zamierza.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki