Miały być oszczędności i są, ale nie tam gdzie trzeba. W całym mieście brakuje pieniędzy na pomoc najbiedniejszym, remonty ulic czy inwestycje. Nie ma też na szkoły, z których wiele na poważne remonty nie mogło liczyć od nowości. Tak jest choćby na Woli. - W ubiegłym roku było mało pieniędzy, bo tylko 3 miliony, i nie wystarczyło na ponad połowę napraw i remontów. Teraz jest tylko 900 tysięcy - komentuje Paweł Pawlak (SLD), wiceszef rady dzielnicy Wola, i dodaje, że kolejny problem to dożywianie dzieci w szkołach. - Brakuje na ten cel aż 600 tys. zł. To po prostu skandal - dodaje.
Święte słowa. Tym bardziej że coraz więcej idzie na biurokrację, która wciąż się rozrasta! Pod koniec 2012 roku w Ratuszu pracowało 7730 osób, pod koniec 2011 roku - 7677. Najwięcej urzędników, bo aż 425, zatrudnionych jest na Mokotowie, nieco słabiej zaludniona Praga-Południe zatrudnia już o 281 osób mniej. Ratusz na rozrost urzędowego aparatu ma wiele argumentów, które podał w odpowiedzi na interpelację radnego PiS Jarosława Krajewskiego (30 l.). Od niektórych aż robi się słabo. Przykładowe przyczyny? Konieczność przejęcia pracowników z innych miejskich jednostek, w tym likwidowanych, czyli tak naprawdę przesunięcia w ramach urzędu. Konieczność reorganizacji biur "w celu zwiększenia ich efektywności", na przykład podział biura budżetu na... cztery inne, a biura infrastruktury na kolejne dwa. Kolejny przykład? "Informatyzacja urzędu" - czytamy w odpowiedzi Ratusza. - Te argumenty to jak strzał kulą w płot - kwituje krótko radny Krajewski.
Nowe etaty to nie wszystko. W Ratuszu wciąż przybywa zewnętrznych pracowników. Na same umowy z kancelariami prawnymi poszło w 2012 roku blisko 2,4 mln zł, o blisko pół miliona więcej niż w 2011 roku. I to mimo że w urzędzie miasta pracuje na stałe ponad 70 prawników i blisko 200 radców prawnych! A opinie, o które prosi je Ratusz, bywają dziwne i sugerują brak znajomości samorządu! Po co choćby wydawać 24 tys. zł na opinię na temat zakresu odpowiedzialności prawnej burmistrza dzielnicy?