W środę każdy metr kwadratowy kamienicy oglądali rzeczoznawcy. Przez kilka dni będą oceniali skalę zniszczeń w poszczególnych mieszkaniach. Od wyników ich oględzin zależy, kiedy do domów wrócą lokatorzy. Część rzeczy lokatorów została zabezpieczona przez policję i w workach przewieziona na komisariat, skąd odbiorą je właściciele. Niektórzy z nich przyjechali do mieszkań osobiście.
Janina Kobiela, która mieszka na parterze budynku, zebrała się na odwagę dopiero wczoraj. Już przed klatką miała łzy w oczach. Nie wiedziała, co zastanie w mieszkaniu. - Z wybuchu pamiętam ogromny huk. Sprawdziłam tylko, czy z mężem wszystko w porządku i tak jak staliśmy, uciekliśmy - opowiada pani Janina. Już na samym wejściu do mieszkania zastała wyrwane z futryną drzwi. Podmuch eksplozji zmiótł je w głąb przedpokoju, uszkadzając ścianę. W każdym pomieszczeniu zalega mnóstwo pyłu i kawałków gruzu. Przy wejściu do dużego pokoju leżą dwie pary drzwi z zupełnie innego mieszkania. W kuchni straszą rozbite naczynia i kuchenka mikrofalowa. W łazience zniszczona jest umywalka, kabina prysznicowa i szafki. - Wzięłam ubrania i lekarstwa. Zabrałam też dokumenty i jedzenie. Na razie śpimy u siostry, ale przeniesiemy się do hotelu, bo mamy bliżej do kamienicy i lekarzy - tłumaczy pani Janina.
Mieszkanie kobiety i co najmniej dziewięć innych nadaje się do gruntownego remontu. - Wszystko jest zniszczone. Meble są przysypane gruzem ze ścian działowych. Nie będą się raczej nadawały do użytku - mówi przewodnicząca wspólnoty mieszkaniowej Lidia Kurczyńska. Jak dodaje, w najbliższych dniach ma odbyć się zebranie z miejskimi urzędnikami, na którym ustalony zostanie plan dalszej pomocy lokatorom.
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie wybuchu. Nie udało jej się jeszcze przesłuchać Dawida O. (28 l.), w którego mieszkaniu doszło do eksplozji i który z rozległymi oparzeniami trafił do szpitala.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail