Szejkowie z Arabii Saudyjskiej lubią przepych i wygodę. Dbają też o komfort pasażerów. Oblegana przez wiernych i turystów Mekka zyska więc dwie nowe linie metra. Pierwsza nitka będzie miała 11 km długości i 7 stacji. Połączy m.in. dworzec kolejowy z Wielkim Meczetem. Druga będzie miała aż 15 stacji na 33 km. Część z nich będzie naziemna. Łączny koszt prac oszacowano na 6,8 mld dolarów. To oznacza, że za kilometr w przeliczeniu na złotówki szejkowie zapłacą 450 mln zł. Tymczasem w Warszawie za kilometr centralnego odcinka nowej nitki płacimy 750 mln zł. Jeśli dodamy do tego koszty projektu, kilometr kosztuje miliard...
Zobacz: Wiadomości z Warszawy. Wydali 30 mln na most widmo
Skąd aż tak duża różnica? - Nie można porównać do siebie dwóch miast, jeżeli chodzi o budowę - tłumaczy Krzysztof Malawko (56 l.), rzecznik Metra Warszawskiego. - W Warszawie II nitka przebiega przez centrum miasta, gdzie pełno jest instalacji podziemnych, które trzeba przełożyć - dodaje. Przypomina też o utrudniającej prace w stolicy kurzawce. Gdyby jej nie było, koszty byłyby mniejsze, bo niepotrzebne byłyby dodatkowe osłony. A te trzeba było stosować np. na Pradze, gdzie tarcze TBM drążące tunele przechodziły w pobliżu stuletnich kamienic.
To, że wydajemy na metro krocie, potwierdza jednak także raport zielonego Mazowsza, które porównało koszty budowy podziemnej kolei w Europie. Wynika z niego, że droższe od naszego jest tylko metro w Marsylii. Budowa jednego kilometra w Bukareszcie, Sofii i Barcelonie była nawet trzykrotnie tańsza.