To sympatyczna akcja mieszkańców i klientów z całej Warszawy po tym, jak pojawiły się informacje o tym, że kultowa cukiernia Rurki Z Wiatraka może zbankrutować. W weekend w kolejce stali po dwie godziny!
„Zakaz spożywania posiłków na ulicy wbił nam nóż prosto w serce. Grozi nam bankructwo" - napisał w czwartek wieczorem na Facebooku właściciel kultowych warszawskich "Rurek z Wiatraka". Na odzew nie trzeba było długo czekać, od piątkowego ranka przed lokalem ustawiła się długa kolejka. Pojawiła się szansa, że cukiernia prowadzona od ponad 60 lat nie upadnie.
"Przetrwaliśmy okropne czasy PRL-u, byliście z nami, kiedy zmieniał się ustrój, zaznaczaliście, że jesteśmy dla Was ważni. Kilka lat temu, kiedy zawisło nad nami widmo wyburzenia pawilonów walczyliście o nas jak lwy i udało się wszystko odroczyć. Dziś też prosimy o pomoc" – taki dramatyczny wpis na Facebooku zamieścił Piotr Przewłocki, właściciel cukierni, prawnuczek jej założyciela.
POLECAMY TAKŻE: KATASTROFA BUDOWLANA NA PRADZE. RUNĘŁA ŚCIANA KAMIENICY
"Nasze rodzinne, tradycyjne przedsiębiorstwo ledwo dyszy. Zakaz spożywania posiłków na ulicy wbił nam nóż prosto w serce i mimo prób wyjścia z sytuacji obronną ręką, dodawano kolejne obostrzenia. Niestety grozi nam bankructwo. Jakoś dawaliśmy radę do tej pory, ale teraz nie mamy praktycznie wyjścia, dlatego postanowiliśmy zwrócić się do Was z apelem i prośbą, by wspierać lokalne przedsiębiorstwa" – pisze prawnuk założyciela Rurek z Wiatraka.
Warszawiacy nie zawiedli. Ruszyli na ratunek. Kolejki przed kultową cukiernią stały przez cały weekend. Kilometrowe, wzdłuż Wiatracznej. - Stoję już 2 godziny. Ale pomogę, bo mogę. Jeśli moja obecność ma pomóc tej cukierni przetrwać, to dołożę swoje kilka złotych – mówi nam Marta z Bielan.
Jak się skończyły rurki, mieszkańcy kupowali gofry i pączki. Czy to oddali od cukierników widmo bankructwa?