Narodowy Fundusz Zdrowia ogłosił, że do podziału pomiędzy mazowieckie szpitale ma 59 mln zł. Kwota ma pokryć koszty zabiegów wykonanych ponad limity określone w kontraktach, ale stanowczo odbiega od tej, jaką wyliczyły stołeczne placówki, bo ta wynosi aż 300 mln zł. Większość szpitali będzie miała problem.
>>> Warszawa: Nowy sprzęt zawita do szpitali
Głównie oddziały położnicze i neonatologiczne. Bo chociaż wszystkie porody są nielimitowane, to za patologie ciąży, toczenia krwi po porodzie i pozajelitowe żywienie wcześniaków NFZ pieniędzy oddawać nie chce, bo nie uważa ich za... zabiegi ratujące życie.
Szpital przy Inflanckiej za podobne nadwykonania zamiast 5 mln zł ma dostać 50 tys. - Jestem w szoku, że NFZ tak bezdusznie potraktował maluchy. Gdyby nie żywienie pozajelitowe, mój Kazik nie mógłby przeżyć - mówi Agnieszka Dzierniejko (28 l.), mama urodzonego tam wcześniaka.
Dyrektorzy placówek położniczych też są oburzeni. - Nasze szpitale realizują w większości świadczenia niezbędne dla ratowania życia - mówi mgr Ewa Peńsko ze szpitala im. Świętej Rodziny przy Madalińskiego. - Gdybyśmy wykonywali tylko zabiegi zapisane w umowie, musielibyśmy np. odłączać wcześniakom sondę, tłumacząc, że skończyły się pieniądze. To absurd - dodaje.
- Nie jest łatwo podzielić taką kwotę. Naszym celem jest sprawiedliwe podzielenie środków, żeby sfinansować świadczenia powszechnie uważane za jedne z najważniejszych - tłumaczy z kolei Agnieszka Gołąbek, rzecznik MO NFZ.
Dyrektorzy z Inflanckiej, Madalińskiego, Żelaznej oraz Instytutu Matki i Dziecka w połowie lipca napisali do NFZ prośbę o sprecyzowanie, czym jest procedura ratująca życie i kto dokonał podziału. Niestety, na odpowiedź próżno czekać. Niewykluczone, że rachunki za nadwykonania w stolicy będą regulowane sądownie.