Wszystko przez urzędników z Mokotowa. Dzielnica jest organizatorem kąpieliska i powinna przed sezonem zlecić badanie wody. Niestety, nikt o tym nie pomyślał zawczasu i teraz warszawiacy nie wiedzą, czy na ich ulubionym kąpielisku jest bezpiecznie. Ostrożniejsi nie wchodzą do wody, ci mniej bojaźliwi kąpią się bez obaw. Ale to nieodpowiedzialne, bo można się pochorować.
Poza tym przez niedbalstwo urzędników plażowicze odpoczywają tam bez nadzoru ratownika, bo dopiero po badaniach sanepidu można tam zorganizować strzeżone kąpielisko.
Jeziorko Czerniakowskie bez badań sanepidu
- Zlecenie na wykonanie badań próbek wody z Jeziorka Czerniakowskiego otrzymaliśmy dopiero we wtorek - przyznaje w rozmowie z "Super Expressem" Arkadiusz Chełstowski (32 l.) z sanepidu. I dodaje: - Nasi laboranci sprawdzą, czy woda nadaje się do użytku i na tej podstawie w ciągu dwóch tygodni wydamy opinię, czy można otworzyć strzeżoną plażę.
Póki co Bogu ducha winni warszawiacy wypoczywają na dzikiej plaży i pływają w wodzie, w której mogą znajdować się groźne bakterie.
- Przychodzę tu bardzo często. Szkoda, że nikt nie dba o to miejsce, bo bawi się tu bardzo dużo dzieci i ratownik jest potrzebny - narzeka Jerzy Szczęsny (25 l.). - Urzędnicy powinni zająć się jeziorkiem, bo to wyjątkowe miejsce do wypoczynku w stolicy.