Budynki zamknął inspektor nadzoru budowlanego. Powodem jest zły stan techniczny obiektów.
Położony na Mokotowie rozległy teren należy do Ministerstwa Skarbu Państwa. Kilka lat temu został przekazany w zarząd Komendzie Głównej. Policja próbowała zrzec się kłopotliwego prezentu, jednak okoniem stanął wtedy klub.
- Oczekuje się od nas remontu obiektów, które do nas nie należą, dotychczas ponosimy z tego tytułu tylko koszty - powiedział rzecznik Komendy Głównej Mariusz Sokołowski. Dodał, że trwają próby zawarcia porozumienia z Gwardią, która na tym terenie przebywa bezumownie.
W klubie twierdzą jednak, że policja nie robi absolutnie nic, by pomóc Gwardii.
- Komenda zarządza tym terenem tak, że obiekty niszczeją - wścieka się jeden z trenerów sekcji piłkarskiej Dariusz Morawa.
Kiedy w styczniu młodzi piłkarze wyjechali na obóz treningowy, inspektorat budowlany cichcem zamknął budynki i wysłał do KGP nakaz remontu budynków. Mają one zostać doprowadzone do stanu używalności do końca roku. - Od tego momentu wszystkie sekcje klubu, czyli ok. 600 osób, gnieżdżą się w jednym budynku. Dotychczas policja nie ruszyła palcem, by cokolwiek zmienić - dodaje Morawa. Prośby władz klubu o spotkanie z komendantem pozostają bez odzewu. Paweł Skrzecz, wicemistrz Europy i świata w boksie i wychowanek Gwardii podejrzewa, że ktoś chce wykurzyć sportowców z Mokotowa, a klub nie ma pieniędzy, by poradzić sobie bez wsparcia. W Gwardii trenowało wielu wybitnych polskich sportowców - Władysław Żmuda, Dariusz Dziekanowski, Roman Kosecki i Maciej Szczęsny.
Paweł Skrzecz: Nikt nie chce nam pomóc
- Nikomu nie chce się pomóc, bo sport i sportowcy są potrzebni, kiedy idą wybory. Wtedy politycy potrzebują kogoś do poklepania po plecach. Teraz Gwardia jest pozostawiona samej sobie. I to może oznaczać jej koniec