Jeszcze w sobotę prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz (60 l.) wraz z Jerzym Lejkiem z Metra Warszawskiego zapewniali mieszkańców z kamienicy przy Marszałkowskiej, że niebawem wrócą do swoich domów.
- Nastąpi to we wtorek lub środę - mówili na specjalnie zorganizowanym spotkaniu. Do tego czasu ewakuowani lokatorzy mieli zapewnione noclegi i wyżywienie w hotelu Metropol przy rondzie Dmowskiego. Już wtedy wiadomo było, że wtorek nie jest terminem przypadkowym, bo do Metropolu wprowadzić mieli się goście na mecz Polska - Anglia. I tak też się stało. Niestety, mieszkańcy zamiast zgodnie z obietnicami wrócić do domów, musieli się kolejny raz przeprowadzać, bo robotnicy nie zdążyli wyrobić się w wyznaczonym czasie.
Kilkanaście osób zostało przeniesionych do hotelu Ibis. Kolejna tułaczka sprawiła, że zaczęły im puszczać nerwy. - Nikt nam nie mówi, co się dzieje, nie wiemy, kiedy będziemy mogli wrócić do naszych mieszkań. Mówią, że w czwartek, ale hotel mamy zarezerwowany aż do soboty - mówi zmartwiony Dariusz Wilczek (44 l.) z budynku przy Marszałkowskiej.
- W sobotę mówili, że budynek jest stabilny, a teraz takie opóźnienie. Wykańcza nas niepewność, chcielibyśmy wrócić na swoje - dodaje Andrzej Kobusz (55 l.), sąsiad pana Dariusza. Lokatorzy są tym bardziej zaniepokojeni, że widzieli, w jakim stanie są ich mieszkania. Mają popękane ściany i sufity, nie domykają im się okna. A kiedy wchodzą po rzeczy, asystuje im policja. Powoli kończy się cierpliwość, bo nikt im nie mówi, co tak naprawdę dzieje się z ich domem.
O wyjaśnienia poprosiliśmy Mateusza Witczyńskiego (28 l.), rzecznika wykonawcy budowy podziemnej kolejki. - Opóźnienie wynikło z powodu inwentaryzacji, która będzie się odbywać dziś od rana. Nasi rzeczoznawcy muszą sprawdzić, w jakim stanie są mieszkania. Sam budynek jest już stabilny i nie zagraża mu żadne niebezpieczeństwo. Mieszkańcy powinni móc do niego wrócić już w czwartek - zapewnia.