- Nie można tak sobie przenieść Muzeum Kolejnictwa. To nie tylko budynek czy parowozy, ale też cała infrastruktura - tłumaczy Ferdynand Ruszczyc (51 l.), dyrektor muzeum. I po chwili dodaje: - PKP proponowało nam jakieś lokalizacje, ale całkowicie nierealne. O decyzji ministra dowiedziałem się od dziennikarzy, teraz czekamy na uzasadnienie z resortu - dodaje.
Sprawa muzeum ciągnie się już od 16 lat. Wtedy właśnie wojewoda mazowiecki przekazał PKP działkę przy ul. Towarowej, na której obecnie znajduje się placówka. W maju kolejarze skierowali sprawę do sądu.
- Proponowaliśmy inne lokalizacje, ale władze muzeum za każdym razem odrzucały nasze propozycje. Wszelkie próby rozmów spełzły na niczym. Od ponad 2 lat władze placówki nie ponoszą żadnych kosztów i koleje nie zamierzają dłużej do niej dopłacać - nie owija w bawełnę Łukasz Kurpiowski, rzecznik prasowy grupy PKP.
Kto najbardziej straci na przepychankach urzędników? Oczywiście warszawiacy i dzieci, bo muzeum od lat cieszy się wielką popularnością. - Nie zabierajcie nam tego muzeum. Spędziliśmy tu z synkiem dobre kilka godzin, podziwiając parowozy, wagony i chętnie wrócimy tu znów za parę miesięcy - nie ukrywa Monika Wysocka (38 l.), mama Adasia (6 l.).