- Chciałem wrócić do domu, bo całą noc pracowałem. Niestety, część pociągów w kierunku Skierniewic, gdzie mieszkam, przejeżdża po torach dalekobieżnych i tutaj już się nie zatrzymuje - mówi "Super Expressowi" Artur Wróblewski (40 l.), który utknął wczoraj na stacji w Pruszkowie.
Inni w porannym szczycie nie byli w stanie zmieścić się do pociągów, bo kolejarze okroili ich kursy. - Czekaliśmy ponad 30 minut, żeby przyjechało cokolwiek do Warszawy. Kiedy w końcu pojawiła się kolejka, to nie udało nam się do niej nawet wejść, taki był tłok - mówi Sławomir Wodnicki (21 l.), który przez zamieszanie z rozkładami spóźnił się wczoraj do pracy. Podobnie jak Agata Bartoszczyk (18 l.), która nie zdążyła na zajęcia na studiach. Dodatkowo na stacji w Pruszkowie przez awarię doszło do opóźnień i między godz. 8 a 9 na perony wjechał tylko jeden skład do stolicy. Część z pasażerów postanowiła pojechać na stację WKD, inni próbowali do Warszawy dostać się autobusami.
Przewoźnicy deklarują, że będą robić co w ich mocy, aby utrudnienia, które potrwają do 1 września, były jak najmniej uciążliwe. SKM uruchomiło skrócone kursy pociągów z Ursusa do centrum miasta. Jeździ też autobusowa linia zastępcza ZS1, która kursować będzie z Piastowa do stacji PKP Pruszków. Niestety mimo starań na więcej połączeń nie ma co liczyć. - Więcej pociągów nie da się w tych godzinach upchnąć na torach - tłumaczy Donata Nowakowska, rzeczniczka KM.
None