- Wstępnie uzgodniliśmy, że jest to możliwe. Firma, która dostarczyła te tablety na zamówienie urzędu, zgodziła się przyjąć je z powrotem i oddać pieniądze - mówi "Super Expressowi" burmistrz Grzegorz Zawistowski (62 l.). Trzydzieści tabletów za 40 tys. zł kupił - jak już opisywaliśmy kilkakrotnie - były już burmistrz Sławomir Antonik (55 l.). Miały usprawnić głosowania na sesjach i pracę radnych w komisjach. Ale radni PO, którzy przez ostatni rok byli w opozycji, uznali, że to zbędny wydatek, nieuzgodniony z radą, i zbojkotowali głosowania za pomocą elektroniki.
Czytaj też: Polska to RAJ dla producentów smartfonów i tabletów! Sprzedają się jak świeże bułeczki!
W efekcie część radnych skorzystała z tabletów tylko raz, później leżały już tylko w pudłach. A radni nadal głosowali przez podniesienie ręki. Burmistrz Antonik został niedawno odwołany, a jego następca uznał, że nie będzie zmuszał radnych do pracy z tabletami. - Był pomysł, by oddać tablety do szkoły. Ale której? Dlaczego do tej, a nie innej? Jak podzielić 30 sztuk między uczniów? To rodziłoby niepotrzebne animozje. Prościej jest po prostu przyznać się do błędnego zakupu i oddać laptopy dostawcy - wyjaśnia burmistrz Zawistowski.
Tym bardziej że Ratusz planuje w przyszłości wprowadzić jednolity elektroniczny system obsługi prac radnych we wszystkich dzielnicach. Nie wiadomo, czy tablety by się wówczas na coś przydały. - No cóż, będziemy nadal liczyć głosy ręcznie. W końcu to tylko dodawanie do 25 - śmieją się radni PO.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail