WARSZAWA, Barbara Żylska-Burtan: Omal nie zabiło mnie drzewo

2011-10-25 4:00

Oto dowód na to, że nadmiar biurokracji może doprowadzić do tragedii. Barbara Żylska-Burtan (59 l.) omal nie straciła życia po tym, jak runęło na nią uschnięte drzewo. - Kto dopuścił do takiego wypadku? - pyta skazana na długie leczenie kobieta. Okazuje się, że drzewo było szybsze niż urzędnicy, którzy ugrzęźli w procedurach zmierzających do jego wycinki.

Tę sobotę Barbara Żylska-Burtan (59 l.) zapamięta na długo. Jechała na Pragę-Południe do schorowanej mamy. Zaparkowała przy ul. Wiatracznej i poszła na zakupy. Gdy wkładała torby ze sprawunkami do samochodu, usłyszała huk i poczuła przeszywający ból. - Coś przygniotło mnie i niemal wrzuciło do samochodu. Kątem oka zobaczyłam, że kładą się na mnie gałęzie - opowiada kobieta.

W szpitalu przy Szaserów, dokąd zawiozło ją pogotowie, okazało się, że jest porządnie poturbowana. Drzewo, a konkretnie robinia biała, posiniaczyło jej połowę ciała, rozcięło głowę, na którą trzeba było założyć trzy szwy. Dwa tygodnie po wypadku nadal ma zawroty głowy, razi ją światło i ledwo chodzi. - Może to głupie, ale ja się ciągle boję, że mój drewniany sufit runie mi na głowę - mówi pani Basia. Jest wściekła, bo nigdy nie chorowała, a teraz do końca roku będzie wędrować po lekarzach. - Przecież ktoś nadzoruje te drzewa? - pyta, nie kryjąc złości.

Nadzór owszem jest, ale grzęźnie w nadmiarze biurokracji. - Zaobserwowaliśmy zamieranie robinii białej i zgodnie z prawem 26 sierpnia złożyliśmy wniosek o usunięcie drzewa do Wydziału Ochrony Środowiska Dzielnicy Praga-Południe - wyjaśnia Iwona Fryczyńska, rzecznik Zarządu Oczyszczania Miasta, który odpowiada za feralne drzewo. Wydział wysłał na oględziny komisję, ta się zgodziła i można by ciąć, ale... Zgodnie z nowymi wytycznymi ministra środowiska zgodę musi teraz zatwierdzać Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, która ma na to 30 dni. Dzielnica złożyła wniosek 14 września i czekała na decyzję. Niestety, drzewo nie czekało i 8 października runęło na panią Barbarę.

ZOM mówi wprost, że wydłużenie procedury wycinki w mieście może mieć tragiczne konsekwencje i zapewnia, że procedura przyznania pani Basi odszkodowania już ruszyła.

Co robić, kiedy poniesiesz szkodę?

ZOM radzi, co robić, kiedy na człowieka lub samochód spada konar, mieszkaniec wpada w wyrwę po wyrwanej studzience, uszkadza auto z powodu dziury w asfalcie, pośliźnie się zimą na nieodśnieżonym chodniku itp.

1. Wzywamy na miejsce pogotowie, straż miejską czy policję. Po pierwsze po pomoc, po drugie po to, by mieć później dowody w postaci notatek służbowych, kart zgłoszenia. Warto mieć też świadków i zrobione przez nich zdjęcia.

2. Ustalamy właściciela terenu, na którym doszło do zdarzenia. W przypadku drzew wzdłuż ulic krajowych, wojewódzkich i powiatowych jest to ZOM, ale jeśli drzewo rośnie przy ulicy gminnej - urząd właściwej dzielnicy. W przypadku jakości infrastruktury drogowej - ZDM w odniesieniu do dróg krajowych, wojewódzkich i powiatowych.

3. Opisujemy zdarzenie i składamy wniosek o odszkodowanie, załączając zebrane wcześniej dowody. Pismo najlepiej kierować do dyrektora/prezesa/burmistrza jednostki, która odpowiada za teren.

4. Czekamy na rozpatrzenie wniosku. W przypadku negatywnej decyzji możemy dochodzić swoich roszczeń przed sądem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki