To, co się dzieje w służbie zdrowia, woła o pomstę do nieba. Nie dość, że do lekarza specjalisty często trzeba czekać wiele miesięcy, to trzy razy dłużej pacjenci muszą czekać na zabieg na oddziale. Niedawno sekretariat neurochirurgii przy Szaserów poinformował, że w związku z wykorzystaniem kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia i niepłaceniem za nadwykonania, przyjęcia będą ograniczone. Największy szok wywołała jednak informacja, że najbliższe terminy na leczenie szpitalne to druga połowa 2014 roku.
Jak to możliwe? - Dzieje się tak dlatego, że jako jeden z niewielu oddziałów jesteśmy finansowani optymalnie - tłumaczy rzecznik placówki dr Piotr Dąbrowiecki. - Chcemy pomóc każdemu, ale ciągle przybywa nam także pacjentów nagłych, z urazami, których operować trzeba od razu. I tak operacje, które są planowo wpisane w kolejkę, przesuwają się na następne terminy. Mimo to pacjenci chcą się u nas leczyć - dodaje Dąbrowiecki.
I rzeczywiście chętnych nie brakuje. Na 2014 rok zapisanych jest już ponad 250 osób, ale nie jest to raczej powód do dumy. - To straszne! Nie powinno się tyle czekać na operację, bo przecież można jej zwyczajnie nie doczekać - mówi przerażona sytuacją pacjentka Zofia Stępień (58 l.). Kto nie chce czekać w szpitalu przy Szaserów, może próbować gdzie indziej. Pełny wykaz placówek prowadzących oddziały neurochirurgii można znaleźć na stronie NFZ lub pod numerem telefonu 22 582 84 40.