Z sypiącym przy silnym wietrze drobnym śniegiem od godz. 22 w środę walczyło bez przerwy 170 pługosolarek. - Po godzinie 8 wyjechało kolejnych 38, których zadaniem było odśnieżenie wiaduktów, mostów i dróg podjazdowych - informowała rano Iwona Fryczyńska, rzecznik Zarządu Oczyszczania Miasta. Uprzedziła jednak, że na standard "czarnych jezdni" jeszcze długo nie będzie szans.
Przeczytaj koniecznie: Atak zimy: Sparaliżowane lotniska, odwołane loty. Problemy na Okęciu w Warszawie i w Poznaniu
Kierowcom zalegające na drogach grube warstwy śniegu dały się mocno we znaki. Nawet tym, którzy posłuchali ostrzeżeń meteorologicznych i znacznie wcześniej wyjechali z domów. W najgorszej sytuacji znaleźli się dojeżdżający z podwarszawskich miejscowości. Trasę z Józefowa do Anina korek zatkał na amen już po godz. 6.30. Sznury samochodów sunące z prędkością 20 km/h, a miejscami z żadną, blokowały wjazdy od strony Piaseczna, Łomianek, Legionowa i Raszyna. Ruch utrudniły też awarie świateł i wypadki, o które na zaśnieżonych jezdniach było niezwykle łatwo.
Wychwalane przez władze miasta autobusy i tramwaje psuły się i spóźniały na potęgę. Na niektóre trzeba było czekać nawet 45 minut!
Pasażerowie tramwajów nie mieli łatwego poranka. Skrzyżowanie al. Niepodległości i Nowowiejskiej, Broniewskiego przy pętli Piaski, pl. Narutowicza, rondo Wiatraczna, Wolska, al. Reymonta - to tylko kilka miejsc, w których rano tramwaje odmówiły posłuszeństwa. Michał Powałka (28 l.), rzecznik Tramwajów Warszawskich, tłumaczył, że drobny i intensywny śnieg to najgorsze warunki dla tramwajarzy. - Taki śnieg dostaje się do newralgicznych elementów tramwajów i powoduje problemy. Nawiewany na tory, unieruchamia mechanizmy zwrotnic - wyjaśnia.
Efekt i tak był taki, że wiele osób po kilkudziesięciu minutach uciekało z przystanków i wracało do domu po samochód.
Dziś po południu może być podobnie - synoptycy zapowiadają duże opady.