Na ul. Myśliwieckiej, w miejscu oznaczonym zakazem postoju zaparkował osobowy ford. Mundurowi zatrzymali kierowcę i poinformowali o złamaniu przepisów. W tym momencie z auta wytoczyło się jeszcze kilka osób, w tym urzędnik NIK-u Piotr P.Według przypadkowych świadków awantury mężczyzna kazał funkcjonariuszom się odczepić, bo towarzystwo śpieszy się na mecz.
- Mężczyźni byli agresywni, wezwaliśmy posiłki - mówi jeden z policjantów, który był na miejscu. Wtedy 24-letni kierowca forda najwyraźniej się przestraszył i przyjął 100-złotowy mandat. Ale Piotr P. nie odpuszczał.
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Sprawa Wiplera: Policja boi się nagrań z monitoringu?
Świadkowie słyszeli, jak policjantom kazał się wylegitymować, po czym zadzwonił do kogoś, podał rozmówcy nazwisko funkcjonariusza i wydał rozkaz: "Sprawdź mi go, bo jest do upier**lenia". Wtedy butny kibic został skuty i zamiast na trybuny trafił na komendę przy Wilczej.
Według naszych ustaleń awanturnik to główny specjalista kontroli państwowej z NIK-u. Urzędnik wydmuchał ponad 1,5 promila. Policja potwierdza, że przed meczem doszło do awantury.
- Podczas zabezpieczenia czwartkowego meczu na stadionie Pepsi Arena został zatrzymany Piotr P., który znieważył policjanta. W związku z tym w piątek usłyszał zarzut. Podczas zatrzymania mężczyzna był pod wpływem alkoholu - mówi starszy aspirant Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji. Rzecznik nie chciał jednak potwierdzić, że awanturnik to pracownik NIK-u.