W środę, 28 kwietnia, w południe w centrum Warszawy rozległ się huk i pisk hamujących na asfalcie opon. Na pl. Piłsudskiego, w samym centrum stolicy, osobowa toyota wjechała w bok elektrycznego autobusu MZA. Na miejscu natychmiast pojawiła się policja i karetka pogotowia. Jak przekazała w rozmowie z "Super Expressem" mł. asp. Irmina Sulich z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji, kierowca osobówki został przebadany w karetce, ale nie wymagał hospitalizacji. Kierowca autobusu również wyszedł ze zdarzenia bez szwanku.
Zobacz koniecznie: Tragedia na moście Gdańskim! Koszmarna śmierć rowerzysty. Spod kasku sączyła się krew
Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią zdjęć z tego wypadku.
Zamiast pobytu w szpitalu kierowca toyoty zagwarantował sobie za to pobyt w areszcie. Badanie alkomatem wykazało bowiem, że mężczyzna kierował autem kompletnie pijany. Wydmuchał ponad 2,5 promila alkoholu. Kierowca osobówki został zatrzymany. Policja bada okoliczności zdarzenia.