Metro ma ostatnio pecha. Po pożarze pociągu Siemensa w listopadzie ubiegłego roku i rozpylenia gazu w ubiegłym tygodniu tym razem przyszła kolej na naturę. Wczoraj podczas burzy w stację metra Kabaty uderzył piorun. - Około godz. 16 z powodu wyładowań uszkodzona została jedna z podstacji energetycznych na zewnątrz stacji - mówi Paweł Siedlecki (26 l.) z biura prasowego Metra Warszawskiego. Z miejsca padła cała elektronika i system zarządzania ruchem. Na szczęście żaden z pociągów nie utknął między stacjami.
Piorun strzlił w metro!
Pasażerów podczas godzin szczytu czekało jednak piekło. Wagony nie mogły zawracać na Kabatach, więc skrócono kursowanie do Imielina. Na tej stacji było najgorzej, bo trzeba było się przesiadać do pociągu wahadłowego. Tłumy wylewały się też na zewnątrz, aby skorzystać z autobusu. ZTM uruchomił nawet specjalną linię, która miała zastąpić metro na zamkniętym odcinku.
Awaria została usunięta dopiero po dwóch godzinach. W tym czasie opóźnienia łapała cała I linia. Pociągi między Młocinami i Imielinem były bardzo zatłoczone. Awaria trwała tak długo, bo najpierw energetycy musieli znaleźć dokładne miejsce uderzenia pioruna, a potem naprawić uszkodzoną elektronikę. Do Kabat pociągi zaczęły dojeżdżać po godz. 18.
Zobacz: Zobacz zdjęcia owieczki somalijskiej z Warszawskiego Zoo!
Wiadomości se.pl na Facebooku