Burmistrz Ursynowa Piotr Guział może mówić o szczęściu w nieszczęściu. W sobotę po południu wybrał się do miejscowości Chrcynno, by odbyć przygotowywany od kilku tygodni pierwszy w życiu samodzielny skok ze spadochronem. Jak opowiada "Super Expressowi", wszystko szło zgodnie z planem do chwili, gdy stanął w otwartych drzwiach samolotu. - Przybrałem pozycję do skoku i musiałem za mocno wygiąć ciało - mówi Guział. Chwilę później poczuł przeszywający ból i nie mógł ruszyć lewą ręką. Choć na wysokości 1700 m udało mu się otworzyć spadochron, to o pełnym sterowaniu nie było mowy. - Dobrze, że nie spanikowałem i byłem przeszkolony, bo na bank bym się roztrzaskał o ziemię - mówi.
Zobacz też: Warszawa: Wystrojony pirat drogowy FROG z wizytą w prokuraturze!
Tam okazało się, że prócz przestawionego barku ma pogruchotane chrząstki
Z prowizorycznie unieruchomioną ręką burmistrz pojechał prosto do szpitala. Tam okazało się, że prócz przestawionego barku ma pogruchotane chrząstki. W nocy pod narkozą przeszedł zabieg, ale to nie koniec - grozi mu 6 tygodni w gipsie. - Na razie odmówiłem jego założenia, kupiłem stabilizator, ale skonsultuję się z lekarzem i pewnie okaże się konieczny - przyznaje.
Piotr Guział zapewnia, że mimo bólu ze skoku jest zadowolony. - Choć teraz, gdy zeszła ze mnie adrenalina, zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę otarłem się o śmierć - przyznaje. Zapowiada, że kampania mimo gipsu nie zwolni tempa. - Do rządzenia Warszawą niepotrzebny jest bark, tylko głowa - mówi.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail