Radny Piotr Guział (34 l.) oburzał się, gdy opisaliśmy, że radni podejrzewają go o wykorzystywanie funkcji samorządowca do biznesowej działalności (pisaliśmy o tym 15 października w tekście "Tak radny robi interesy"). Nie widział w tym nic złego. To, na czym go niedawno przyłapaliśmy, nie budzi już jednak żadnych wątpliwości i nie przystoi nikomu, a już na pewno nie radnemu.
Guział, choć stracił za punkty prawo jazdy, bez żenady jeździ swoim samochodem. Przyjeżdżał nim nawet na sesje rady dzielnicy!
Przeczytaj koniecznie: Wybory samorządowe 2010, nowa Rada Warszawy - lista radnych, kto WYGRAŁ: PO
Radny przyznaje, że stracił prawo jazdy. - Zabrano mi je za przekroczenie limitu punktów - tłumaczy. Jak mówi, poszedł nawet na kurs kasujący sześć punktów. I chyba tylko tego żałuje, bo wsiadania za kółko bez prawka już nie bardzo. - To nie jest jakaś zbrodnia, nie zabrano mi go przecież za jazdę po pijanemu. Zatrzymała mnie nawet policja. Dostałem mandat, upomnienie i tyle - oburza się. Dopiero po chwili uderza się w pierś. - To drobne uchybienie, ale owszem, nie powinno się zdarzyć. Jeszcze w listopadzie pójdę na egzamin - obiecuje w końcu.
A policjanci nie mają wątpliwości, że radny bezczelnie łamie prawo. - Jazda bez uprawnień jest karygodna. To jest zwykłe łamanie przepisów - przestrzega Maciej Karczyński (38 l.) ze stołecznej policji. Za takie wykroczenie grozi mandat- upomina inspektor.