Kilka tysięcy mieszkańców ul. Chłodnej codziennie musi zmagać się z trudnościami. - Żyjemy w pyle i hałasie. Jak długo można remontować jedną ulicę? - dziwi się pan Jerzy Banaszewski (57 l.), właściciel biura podróży. Służby ratunkowe mają problem, by wjechać na osiedle, okno można otworzyć dopiero w nocy, kiedy nie słychać warkotu maszyn. Natomiast mieszkańcy walczą między sobą o miejsca parkingowe. Jeśli już uda się zaparkować auto, trzeba krążyć wzdłuż płotu, by jakoś dotrzeć do domu.
- Osoby, które tu nie mieszkają, po prostu się gubią. Wielu klientów nie dociera do naszych firm, bo nie wiedzą, jak ominąć płot - skarży się pan Jerzy. Do niedawna oblegana kawiarnia teraz świeci pustkami, a za czynsz jednak trzeba słono płacić. - Coraz mniej osób przychodzi na lody i ciastka. Klienci uciekają, bo na zewnątrz nie da się wytrzymać w tym pyle i hałasie. Obroty spadły już o 50 proc. - wyjaśnia Joanna Oszejca z kawiarni przy ul. Chłodnej. Pan Jerzy dodaje: - Nie mam nic przeciwko rewitalizacji, ale ZGM powinno przewidzieć dla nas jakieś ulgi w opłatach. Co miesiąc płacę 5 tys. zł. Przedsiębiorcy walczyli o jakiś rabat, ale ZGM się nie zgadza - mówi zrezygnowany.
Jak długo potrwa gehenna mieszkańców ul. Chłodnej? - Mieszkańcy i właściciele firm powinni uzbroić się w cierpliwość. Do końca września potrwają uciążliwe prace i wtedy zostanie rozebrane ogrodzenie - wyjaśnia Kamila Bitner z Urzędu Dzielnicy Wola. Niebawem warszawiaków i turystów będą przyciągały na ul. Chłodną knajpki, puby i restauracje. - Dzięki temu przedsiębiorcy zyskają podwójnie. Rewitalizacja zakończy się za kilka tygodni i życie mieszkańców wróci do normy - zapewnia urzędniczka. Jeszcze jesienią na Chłodnej ma zostać ograniczony ruch, część ulicy zajmie deptak, ma też pojawić się zabytkowy tramwaj z zaprzęgiem konnym.