W zeszły weekend Jacek T. (23 l.), syn znanego adwokata i członka rady nadzorczej Legii, podpalił siedem samochodów w centrum stolicy. W kwietniu mężczyzna też podłożył ogień pod dziewięć aut w Śródmieściu i Ursusie i... teraz dostał jedynie dozór policyjny.
Mało tego! Niedawno ojciec Jacka T., który jest jednocześnie jego obrońcą, złożył wniosek o uchylenie kaucji wpłaconej w kwietniu i... sąd oczywiście na to przystał.
Teraz podpalacz jawnie drwi sobie z wymiaru sprawiedliwości. O prokuratorze pisze na Facebooku, że "był tak śmieszny, tudzież żałosny, że nawet pani sędzia nie traktowała go poważnie". Stwierdza też bezczelnie, że oskarżany jest bezpodstawnie i na pewno dostanie za to odszkodowanie. "( ) miejmy nadzieję, że za pieniądze z odszkodowania zrobimy sobie dobry melanż".
Dlaczego sądy są tak dobroduszne dla Jacka T.? - Jeśli ustały przesłanki do środka zapobiegawczego, sędzia mógł zdecydować o zwrocie kaucji. W tym przypadku powinien jednak wziąć pod uwagę, że ten mężczyzna jest też podejrzany o drugie, niemal identyczne przestępstwo - wyjaśnia prof. Piotr Kruszyński, karnista.
To jednak niejedyna dziwna decyzja, bo podczas posiedzenia aresztowego sędzia zdradziła Jackowi T. imię i nazwisko świadka, który go rozpoznał. Czyżby więc podpalacz był pewien, że nie poniesie żadnych konsekwencji?