Im bliżej wyborów, tym gorzej. Choć Zarząd Dróg Miejskich i Zarząd Oczyszczania Miasta ostrzegały przed zaśmiecaniem stolicy, na tydzień przed głosowaniem tekturki z podobiznami kandydatów na posłów i senatorów oglądamy już wszędzie. Agnieszka Kaczmarska (36 l., PiS) i walcząca o reelekcję posłanka Alicja Dąbrowska (55 l., PO) upodobały sobie płoty i latarnie w okolicy Łabiszyńskiej na Targówku, Piotr Muller (22 l., PiS) słupy na Pradze-Południe i skrzynki elektryczne na Targówku.
Wicemarszałek Mazowsza wiedzie prym
Jednym z największych śmieciarzy jest jednak Marcin Kierwiński, którego plakatami oblepiono niemal cały Targówek i sporą część Pragi. Jego podobizny oglądać można na latarniach, znakach drogowych, a nawet słupkach montowanych na wysepkach rozdzielających jezdnie, m.in. na Chodeckiej na Bródnie i Dwernickiego na Pradze-Południe. Wiceszef warszawskiej Platformy zapewnia, że stara się naprawiać błędy pracujących dla niego osób. - Gdy tylko docierają do mnie sygnały o takich plakatach, wysyłam ludzi, żeby je natychmiast usunęli - mówi Marcin Kierwiński i prosi o podanie dokładnych adresów.
Będą wysokie kary
Sprzątanie nielegalnych płacht i tektur nie idzie jednak kandydatom najlepiej. Jak mówi Adam Sobieraj (34 l.), rzecznik ZDM, pracownicy wydziału kontroli pasa drogowego od początku września mają mnóstwo roboty. - Ściągamy plakaty i wszczynamy postępowania. Trzy już się zakończyły, teraz toczy się 16 kolejnych - mówi. Łamiący kodeks wyborczy kandydaci muszą liczyć się z tym, że mocno dostaną po kieszeni. Końcowe rachunki dla kandydatów szalejących z plakatami po całym mieście potrafią wynieść nawet kilka tysięcy złotych.
Posypią się mandaty
Nielegalne plakaty, które pojawiają się w mieście, są liczone przez kontrolerów Zarządu Dróg Miejskich, którzy krążą po całym mieście. Za każdy metr kwadratowy takiej zabronionej reklamy kandydaci będą musieli zapłacić mandat w wysokości 100 złotych (200 zł za obustronną). Dodatkowe opłaty urzędnicy będą pobierać za przechowanie w magazynach ZDM-u zdjętych plakatów.