Większość swojego krótkiego życia Oskarek przeleżał w szpitalnym łóżeczku w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka, podłączony do wielu rurek i specjalistycznej aparatury. Jego malutkie ciałko nosi wiele blizn po zabiegach i operacjach, które uratowały mu życie. Chłopczyk był dializowany, przeżył sepsę, wiele tygodni leżał pod respiratorem.
- Po 9 miesiącach ciągłej walki i niepewności jego stan nareszcie zaczął się poprawiać. Po rozmowach z lekarzami zdecydowaliśmy, że zabierzemy synka do domu, gdzie będzie otoczony przez kochającą rodzinę - mówią Paulina (29 l.) i Andrzej (48 l.) Gregorczykowie, rodzice maluszka.
- W domu, mimo że cały czas podłączony jest do koncentratora tlenu, uśmiecha się, zaczął nawet ssać smoczek, urósł, przytył i domaga się całusów. W nocy trzyma mnie za palec, by czuć, że jesteśmy koło niego - mówi wzruszony pan Andrzej.
Pani Paulina również całkowicie poświęciła się opiece nad nim. Wyszukuje najróżniejsze metody leczenia i rehabilitacji.
- Najważniejsza jest rehabilitacja i zakup pulsoksymetru, czyli sprzętu do kontroli parametrów życiowych, ale nie stać nas na to - mówi bezradnie. Urządzenie kosztuje ok. 3 tysięcy złotych. Już teraz rodzice Oskarka zapożyczyli się, bo sami kupują leki, opatrunki, cewniki, dreny, strzykawki, rurki i inne medyczne rzeczy potrzebne do opieki nad chłopczykiem. Potrzebna jest też rehabilitacja, której koszt za pół roku wynosi 7 tys. 200 zł.
- Nie stać nas na zakup pulsoksymetru ani opłacenie rehabilitacji, dlatego zwracamy się z gorącą prośbą do ludzi dobrej woli - pomóżcie nam uratować Oskarka - apelują Paulina i Andrzej Gregorczykowie. Razem damy radę!
Żeby pomóc Oskarkowi, wystarczy wpłacić pieniądze na konto:
Bank Pekao S.A. 71 1240 1095 1111 0010 3570 3900
z dopiskiem: darowizna na leczenie Oskarka. Można również skontaktować się
z panią Pauliną, mamą chłopca, pod nr. tel. 798-842-991.