Koło godz. 16:30 w piątek mężczyzna jechał swoim Renault Espace przez Wał Miedzeszyński. Jak zawsze o tej porze, ruch na ulicy był większy niż zwykle, ale na szczęście nie było żadnych korków. -=- W pewnym momencie poczułem zapach spalenizny, po chwili na desce rozdzielczej pojawiły się żółte ikony, następnie czerwone wraz z komunikatem dotyczącym problemów z olejem - opowiada przejęty kierowca. Wtedy mężczyzna bez chwili zastanowienia zgasił silnik i wyszedł sprawdzić co się dzieje z autem.
Niezwykłe odkrycie na budowie metra w Warszawie. Ma TYSIĄCE lat, nikt się nie spodziewał
Spod silnika renault wydobywała się ogromna chmura dymu. Pojawił się też ogień. Zdenerwowany mężczyzna chciał jak najszybciej otworzyć maskę, żeby ugasić pożar samochodu. Próby otwarcia zdały się jednak na nic, więc walczyć z żywiołem trzeba było przez grill z przodu albo od strony przednich kół. Kierowca wezwał także straż pożarną.
Pożar na Wale Miedzeszyńskim. Dramatyczna relacja kierowcy
Wtedy na pomoc przyszli inni kierowcy, którzy bez chwili zawahania, bezinteresownie ruszyli z odsieczą i pomogli Panu Maksymowi uporać się z niebezpiecznym żywiołem. Prawie 40 gaśnic nie potrafiło ujarzmić ognia. Dopiero przyjazd straży pożarnej i ich interwencja spowodowała, że pożar został ugaszony, a kierowca mógł odetchnąć z ulgą. Gdyby nie bezinteresowna pomoc kierowców to mężczyzna musiałby bezradnie patrzeć na to, jak jego majątek płonie przed przyjazdem straży.
Nie wiadomo jaka mogła być przyczyna pożaru. Samochód został zakupiony w 2008 r. salonie w i od tamtej pory regularnie serwisowany wyłącznie w autoryzowanych serwisach. - W tym roku przeszedł ponowny przegląd i badania techniczne - mówi zdziwiony Pan Maksym. - Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony postawą innych uczestników ruchu. Chciałbym podziękować wszystkim kierowcom, którzy zatrzymali się by mi pomóc – dodaje kierowca.