Urząd Transportu Kolejowego stracił już cierpliwość do podległej władzom Mazowsza WKD.
- Przejazdy, którymi zarządza przewoźnik, wyglądają jak z czasów PRL - stwierdza krótko i dobitnie Katarzyna Rud, rzeczniczka UTK. - Brakuje tam barierek, szlabanów, a sygnalizacja świetlna często nie działa tam od wielu lat - dodaje.
I nie chodzi tylko o przejazdy znajdujące się w lesie, ale również te w pobliżu osiedli i szkół, więc wykorzystywane też przez dzieci. Takich groźnych przejazdów jest w okolicach Warszawy kilkanaście. Tylko na linii między Śródmieściem a Grodziskiem Mazowieckim jest ich 11, między Podkową Leśną a Milanówkiem cztery, a między Pruszkowem a Komorowem dwa. Znajdują się m.in. w Opaczy przy Ryżowej, Nowej Wsi przy Głównej czy w miejscowości Granica przy Pruszkowskiej.
- Pociągi przy tych przejazdach zwalniają do 20 km/h i wysyłają ostrzegawczy sygnał dźwiękowy, ale to nie jest wystarczające rozwiązanie - tłumaczy Katarzyna Rud.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wypadek w Częstochowie: Potrącił ich pociąg gdy zapalali znicz, by uczcić kolegę
UTK stawia kolejarzom ultimatum. Do 31 grudnia na przejazdach mają pojawić się sygnalizatory, barierki i szlabany. Inaczej za każdy dzień zwłoki naliczane będą sięgające nawet 1000 euro kary. Przedstawiciele WKD nie ukrywają, że mogą się nie wyrobić.
- To bardzo krótki termin - przyznaje Krzysztof Kulesza, rzecznik WKD. - Przedstawimy UTK nasz plan na realizację tych prac już niebawem - dodaje.
Kolejarze liczą na dobrą wolę i współpracę z samorządami, aby razem zapewnić bezpieczeństwo pieszym i kierowcom. Ci ostatni przyznają, że przejazdami trzeba się zająć. - Szlabany są tu niezbędne, bo naprawdę nie jest bezpiecznie - mówi Michał Pawlikowski (24 l.), który pracuje w miejscowości Granica.