Zaczęło się od zwykłego "dzień dobry" i "do widzenia" wypowiadanego z głośnika. Po jakimś czasie wesoły kierowca podczas jazdy zaczął serwować dowcipne rymowanki. - Pasażerowie, choć na początku byli zaskoczeni, to później przyzwyczaili się do mojego stylu bycia - mówi Robert Chilmończyk. Od kilku dni w internecie furorę robi filmik z kolejnej przejażdżki. Kierowca pozwolił sobie na żarty o stanie technicznym pojazdu i stanie trzeźwości: "hamulce jako tako działają. Jakoś tam dojedziemy, mimo że mam trzy promile, ale i tak mi sporo zeszło od piątku" albo zapowiada, że "wykona ostry skręt w lewo i zobaczymy, kto na kogo leci".
Nie wszystkim spodobały się te żarty, szczególnie pracownikom Zarządu Transportu Miejskiego, którzy zażądali jego upomnienia. Formalnie go jeszcze nie dostał, ale został wezwany na dywanik. - Niepokoi nas to, co ten kierowca zaczął przez mikrofon w ostatnim czasie wygadywać. Na początku, kiedy witał czy żegnał pasażerów, przymykaliśmy na to oko - tłumaczy Igor Krajnow, rzecznik prasowy ZTM. - Kierowca nie jest od zabawiania pasażerów, tylko od dowiezienia ich bezpiecznie w dane miejsce. Mikrofon w pojeździe służy do informowania o nadzwyczajnych sytuacjach - dodaje.
Pasażerowie dziwią się podejściu urzędników. - Jeśli kierowca ma podzielną uwagę, to dlaczego ma sobie od czasu do czasu nie zażartować - mówi Krzysztof Ryszkowski (63 l.). - Jechałem kilka razy z tym kierowcą i faktycznie umilił podróż - wtóruje mu student Bartek Łukomski (24 l.). Również Chilmończyk jest zaskoczony. - Poprzedni dyrektor Leszek Ruta mnie nagrodził za takie podejście do pasażerów, a teraz się mnie za to karci. No, ale trudno, jeśli będzie trzeba, to ograniczę swoje pogaduszki - zapowiada.
Zobacz: WARSZAWA. Wiceprezydent chciał kupić dla siebie mieszkanie po zaniżonej cenie
Polecamy: WARSZAWA. Czy oni w ogóle coś z nią robią? Poszerzanie Wołowskiej odbywa się w ślimaczym tempie