Członkowie wspólnoty mieszkaniowej przy Obrzeżnej wiedzą już jedno - urzędnikom trzeba zawsze patrzeć na ręce. Dostali tę nauczkę, gdy postanowili ogrodzić teren swojego bloku. Oglądając mapy, odkryli, że granica działki sąsiadującej z nimi prywatnej szkoły została przesunięta o kilka metrów. Droga wewnętrzna i plac, na którym stawiają samochody, dziwnym trafem przeszły pod zarząd placówki.
Mieszkańcy winią urzędników
- Ta szkoła od dawna miała chrapkę na nasz parking. Kiedyś nawet prosili nas, byśmy zabrali swoje auta. Dlatego postanowiliśmy postawić ogrodzenie - opowiada Henryk Wiśniewski (62 l.), szef wspólnoty. - Teraz załatwili nas urzędnicy - dodaje.
Okazało się, że winni są pracownicy Biura Architektury i Planowania Przestrzennego Urzędu m.st. Warszawy, który przygotowywali plan zagospodarowania Służewca Wschodniego. - Byliśmy w urzędzie. Usłyszeliśmy, że faktycznie popełniono błąd, ale nikt nie będzie go naprawiać - mówi Wojciech Stawicki (63 l.). - Tak nie powinno być, bo przecież ktoś podpierając się zapisami planu, może doprowadzić do zmiany reszty dokumentów i stracimy parking - dodaje pan Henryk.
Nie ma winnego?
Dziś urzędnicy błędu już sobie nie przypominają. Tłumaczą za to, że nie da się go ot tak poprawić. - Nie mamy prawa niczego prostować - wyjaśnia Zofia Szczerba, kierownik działu Mokotów w Biurze Architektury i Planowania Przestrzennego Urzędu m.st. Warszawy. Okazuje się jednak, że problem jednak można załatwić. - Możemy jedynie rozpocząć procedurę zmiany planu zagospodarowania, ale ona może potrwać nawet pół roku - dodaje. Wystąpić o zmianę planu może każdy. Tego jednak nikt już mieszkańcom nie powiedział.