Klub Platformy Obywatelskiej domagał się, by na wczorajszej nadzwyczajnej sesji burmistrz Targówka wyjaśnił kulisy zakupu dla samorządu 30 tabletów za 40 tys. zł bez wcześniejszej uchwały rady ani uchwały zarządu w tej sprawie. Urządzenia miały usprawnić pracę rady. PO uważa jednak, że nie są potrzebne i krytykuje sposób ich kupienia.
- Nie zamierzamy z tych urządzeń korzystać do końca kadencji - deklaruje szef klubu PO Michał Jamiński. Przygotował uchwałę, by rada przekazała urządzenia uczniom z Zespołu Szkół nr 34 im. Mieszka I. Ale nie było komu głosować. Burmistrz Sławomir Antonik mógł podyskutować z opozycją w kuluarach. Sesja się nie odbyła, gdyż przyszło za mało radnych. Pojawiło się tylko 7 radnych PO i przewodniczący. Większość rajców z koalicji PiS i lokalnych komitetów zlekceważyła obrady. Dlaczego? - Uznali, że ich obecność na sali tylko zaogni sytuację. Ta sprawa nie jest warta nadzwyczajnej sesji - wyjaśniał szef rady Zbigniew Poczesny. Przekonuje, że radni nie zamierzają oddawać tabletów do szkoły. - Nie ma takiego tematu. Tablety zostały zakupione m.in. po to, żeby radni nie mylili się przy liczeniu do 25. Wcześniej było to nagminne - mówi nam przewodniczący.
Zobacz też: Burmistrz musi wytłumaczyć się z tabletów
Teraz zatem część radnych będzie głosowała na sesjach przez przyciśnięcie odpowiedniej ikonki na ekranie tabletu, a część po staremu - przez podniesienie ręki. W sumie trzeba będzie wciąż liczyć "ręcznie" oddane głosy.
Ale już tylko do 8. Mam nadzieję, że z tym już sobie radni poradzą - kpi szef rady.
Burmistrz podkreśla, że tablety to tylko część systemu do głosowania, który pozwoli na identyfikację, kto z imienia i nazwiska był za, a kto przeciw jakiejś sprawie. - Nie rozumiem, dlaczego radni PO się tego boją - mówi.
Cała sprawa obśmiewana już jest w dzielnicy. - Mieszkańcy na forach internetowych powszechnie krytykują tę decyzję jako fanaberię. I my się z nimi zgadzamy - konkluduje radny Jamiński.