Na 60 radnych zasiadających w Radzie Warszawy wydajemy krocie. Każdy dostaje co miesiąc średnio 2,3 tys. zł, do dyspozycji ma służbowego laptopa. Choć obecna kadencja dobiega końca, wielu tylko bierze pieniądze i nawet nie kiwnie palcem, żeby nam pomóc. Niektórzy nawet nie pojawiają się na obradach rady Warszawy!
Przeczytaj koniecznie: Zima stulecia: piesi toną w śniegu - gdzie są służby?
Mistrzem w tej kategorii jest Marcin Jastrzębski (39 l.) z PiS, który w tej kadencji opuścił 51 z 92 posiedzeń rady! Wielu innych na trwające często cały dzień obrady wpada tylko po to, by podpisać listę i raz zagłosować. Robią to, by nie potrącono im za nieobecność 10 proc. diety. To pazerność!
Zachowanie radnych na sesjach to już zupełny szczyt bezczelności. Większość nawet nie udaje, że interesują ich poddawane pod głosowanie uchwały. Przeglądają informacje w Internecie, czytają gazety, wychodzą na papieroska lub ostentacyjnie przesiadują w kuluarach.
Zobacz zdjęcia czytelników SE.pl - Wisła skuta lodem
To, że mają w nosie warszawiaków i ich problemy, widać też po interpelacjach. Jolanta Gruszka (38 l., PO), Marcin Hoffman (44 l., PO), Maria Łukaszewicz (66 l., PO), Mariola Rabczon (38 l., PO), Mieczysław Król (52 l., PiS) i Waldemar Marszałek (68 l., Lewica) ani razu nie wystąpili w obronie mieszkańców do władz miasta! Choć biorą pieniądze z podatków wyborców, nie palą się też do spotkań z nimi! Wielu, np. Paweł Turowski (40 l., PO), Edmund Świderski (53 l., PiS), Wojciech Rzewuski (46 l., PO) czy Stanisław Wojtera (33 l., PiS), nie ustaliło nawet terminów swoich dyżurów! Ten ostatni zapewnia, że zawsze znajdzie czas dla warszawiaków. - Wystarczy wysłać do mnie e-mail z prośbą o spotkanie lub zgłosić się do biura rady - podpowiada.
Wstyd! To radni są dla mieszkańców, a nie na odwrót! Niech w końcu pokażą, że są warci naszych pieniędzy.