Warszawa. Radni Mokotowa załamani po wypadku na Woronicza
Przebieg ostatniego wypadku do złudzenia przypomina opis zawarty w audycie bezpieczeństwa przeprowadzonym w 2017 na przejściu dla pieszych przy Woronicza 29. Inspekcja wykazała, że w tym miejscu kierowcy rozpędzają się do dużych prędkości, a pieszy ze względu na szerokość przejścia często przebiegają przez pasy, by zdążyć uciec przed samochodami.
"Najechanie na pieszego w tym miejscu grozi wypadkiem śmiertelnym lub bardzo ciężkim w skutkach dla pieszego" - napisano, podkreślając konieczność priorytetowego wprowadzenia rozwiązań zwiększających bezpieczeństwo uczestników ruchu. Zebra na Woronicza znalazła się w grupie najniebezpieczniejszych przejść. Najgorzej zrobiło się po przedłużeniu ulicy do Żwirki i Wigury.
- Ruch wzrósł znacznie. Zrobiło się dramatycznie. Dwie zebry niestrzeżone między Woronicza i Spartańską pokonują rodzice z dziećmi. Zlokalizowana jest tam szkoła podstawowa, przedszkole, żłobek. Jest też Instytut Reumatologii na Spartańskiej. Ruch na pasach jest duży, to nie są jak kiedyś obrzeża Mokotowa, jesteśmy już w centrum Mokotowa, w centrum Warszawy - opisuje radna dzielnicy Monika Czerniewska (Koalicja Obywatelska).
I dodaje, że w sprawie kontaktowała się z ZDM jeszcze w czerwcu: - Nie było odzewu, nic nie pomagało. Wezwaliśmy na komisję dyrektora Zarządu Dróg Miejskich Łukasza Puchalskiego. W jego imieniu przyszła urzędniczka, która w ręce trzymała listę z 30 punktami. Mówiła: wszystkie są niebezpieczne. Wtedy zapytałam, gdzie jest Woronicza. Przyznała, że jest dość wysoko. My radni znamy nasz matecznik, wiemy, gdzie jest niebezpiecznie. Nie było jednak broni, żeby się fechtować na argumenty - podkreśla. - Co wskórałam? Nic. Mam poczucie totalnej klęski. Wczoraj totalnie się załamałam - przekazuje zdruzgotana. O zmiany starała się nie tylko ona. Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Od lat apelowali o zmiany na Woronicza. "To był problem ponad podziałami politycznymi"
Jak wcześniej usłyszeliśmy od ZDM, audyt został przeprowadzony w celu wydania obiektywnej oceny o bezpieczeństwie, "niepodyktowanej polityką, a faktyczną potrzebą opartą na twardych danych". Jednak nawet z oceną 0 i zgodnymi głosami radnych Mokotowa, z różnych partii, przejście na Woronicza w ciągu ostatnich siedmiu lat nie zostało zabezpieczone.
- W tej sprawie interweniowali również radni z Prawa i Sprawiedliwości. To był problem ponad podziałami politycznymi. Przygotowywaliśmy na sesji stanowiska, jednomyślnie. Prosiliśmy o wzmocnienie bezpieczeństwa na przejściach niestrzeżonych, pieszych, przez Woronicza - przypomina Czerniewska.
W tym wypadku "twarde dane" nie uchroniły dwóch osób przed śmiercią, a ośmiu przed traumą i ciężkimi obrażeniami. Może ta tragedia będzie znakiem dla władz Warszawy, by uważniej wsłuchać się w głos mieszkańców.