Dorota Biernat (49 l.) z Warszawy dwadzieścia cztery godziny na dobę zajmuje się niepełnosprawną, chorą na stwardnienie rozsiane córką Agnieszką (30 l.) oraz jej synkiem Tadkiem (1,5 r.). Dostaje marne 620 zł świadczenia pielęgnacyjnego i 153 zł zasiłku, który nie był podwyższany od 10 lat! - Tusk nam obiecywał już wielokrotnie zmiany na lepsze i nic z jego zapowiedzi nie wyszło. Nie dajemy już rady! - mówi rozżalona pani Dorota.
Zobacz: ZUS łupi niepełnosprawnego: Każą mi oddać 50 tysięcy zł!
Oni, jak i kilkadziesiąt innych rodzin znajdujących się w podobnie tragicznej sytuacji rozpoczęli wczoraj protest. Zaczęli od pikiety pod Kancelarią Premiera. Delegacja rodzin wręczyła petycję z żądaniami ministrowi pracy Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi (33 l.) i rzecznik rządu Małgorzacie Kidawie-Błońskiej (57 l.). Protestujący domagają się w niej m.in. podwyższenia zasiłku pielęgnacyjnego i uznania opieki nad niepełnosprawnymi pociechami za pracę. Stamtąd ruszyli do Sejmu. Tam tuż po konferencji z posłami Solidarnej Polski rozpoczęli protest okupacyjny, który ma trwać nawet cztery dni.
- Przyszliśmy tu, żeby ktoś się nami zajął, wysłuchał, bo dłużej już tak nie możemy żyć - mówi pani Dorota. Jest zdesperowana, bo nie wystarcza im na życie, rehabilitację i leki dla chorej Agnieszki. - Jesteśmy traktowani przez rząd jak śmieci. Nikt się nami nie interesuje, a naprawdę ciężko jest przeżyć za niecały tysiąc złotych miesięcznie, kiedy sama rehabilitacja pochłania ogromne sumy - żali się kobieta.