Warszawa. Chłopiec zginął ciągnięty przez tramwaj. Ekspert zabiera głos
Wstrząsający wypadek na ul. Jagiellońskiej miał miejsce w połowie sierpnia 2022 r. To tragiczne wydarzenie postawiło wielki znak zapytania nad bezpieczeństwem pasażerów tramwajów w Warszawie. Wszyscy zastanawiali się, jak doszło do tej tragedii. Motorniczy Robert S. usłyszał zarzuty i zasiądzie na ławie oskarżonych. Jednak wielu winę upatruje w starym tramwaju i jego przestarzałych mechanizmach bezpieczeństwa. - Z pewnością prokuratura zgromadziła swoje dowody na poparcie tych zarzutów. Jednak błędy motorniczego nie przesądzają o jego winie - powiedział w rozmowie z PAP ekspert z zakresu rekonstrukcji wypadków komunikacyjnych Rafał Bielnik. Uważa, że zaniedbania motorniczego, to nie jedyna przyczyna tragedii. - W swojej karierze zawodowej analizowałem już kilkanaście takich przypadków, że drzwi się zamknęły przytrzaskując pasażera i tramwaj pociągnął go za sobą. Tylko ten skończył się tak tragicznie - tłumaczy Bielnik.
Co w takim razie sądzi o tramwaju, w którym doszło do tragedii? To stary Konstal 105Na produkowany od końca lat 70. XX w. w Chorzowie. - Teoretycznie tramwaj był sprawny, ale trzeba pamiętać, że mówimy o bardzo starej konstrukcji. Dlatego, choć mechanizm rewersowy działał prawidłowo, podobnie jak blokada ruszenia, to pojazd z przytrzaśniętym dzieckiem, mógł kontynuować jazdę – twierdzi specjalista. Mechanizm rewrsowy ma zapobiegać przytrzaśnięciom, jednak tutaj nie pomogł. Na drzwich umieszczone są uszczelki, które są elastyczne. Mała nóżka dziecka, która znalazł sięw drzwiach nie po prostu nie uruchomiła mechanizmu, o czym pisaliśmy już na łamach "SE".
Zdaniem Rafałą Bielnika zawinił tu brak monitoringu i martwe pole, w którym znalazł się chłopiec. - Nowocześniejsze modele są zaś wyposażone w odporne na warunki atmosferyczne kamery, które ułatwiają obserwację tyłu pojazdu. W tym typie tramwaju motorniczy patrząc w lusterko mógł dziecka nie widzieć - podkreśla ekspert. Tymczasem Konstale 105Na powoli znikają z polskich miast. Zdaniem eksperta, błędy ludzkie zawsze będą się zdarzały. - Ich nigdy do końca nie wyeliminujemy, ale stary tabor możemy - podsumowuje Bielnik.