Tragedia wydarzyła się na Wale Miedzeszyńskim, kilkanaście minut po południu osobowe suzuki jechało w kierunku Otwocka. Przy jednym ze zjazdów tuż za mostem Łazienkowskim rozpędzone auto zjechało na chodnik i uderzyło w stojącą na pasie zieleni latarnię. Osobówka odbiła się od niej, osunęła jeszcze kilka metrów w dół i zatrzymała na znaku drogowym. Choć wszystko wyglądało bardzo groźnie, 59-letni kierowca sam wyszedł z roztrzaskanego wozu.
- Widziałem, jak chodził wokół auta, był przytomny, nie wyglądał na rannego. Kilka minut później podszedł do samochodu, usiadł w fotelu kierowcy i stracił przytomność - relacjonuje świadek wypadku. Ratownicy pogotowia przenieśli mężczyznę do karetki, a po kilku minutach odjechali z nim do szpitala. Kilkadziesiąt minut później mężczyzna zmarł. Sprawę bada policja. Wiele wskazuje na to, że kierowca podczas jazdy stracił na chwilę przytomność. Przyczyną mógł być np. zawał serca.
Wcześniej, około godz. 7 rano, na Wisłostradzie na wysokości mostu Gdańskiego miała miejsce inna poważna kraksa. Tir zderzył się tam z dwoma samochodami osobowymi. Do szpitala trafiła jedna osoba, a ciężarówka zablokowała dwa pasy ruchu w kierunku Śródmieścia.